Dziękuję
Lidmarowi za wizytę przedadopcyjną!
Za odpowiednią ocenę rodziny, u której gościł.
Etna w naszym domu była 4 miesiące. Dużo widziała, wiele nowych rzeczy poznała.
Dzięki spotkaniom i spacerkom fundacyjnym zaczęła akceptować obce osoby.
Zżyła się ze wszystkimi naszymi psami ogromnie, ale jeszcze bardziej pokochała nasze dzieci...
Nasze dzieci wiedziały, że nadejdzie ten dzień.
Wczoraj rano Zosia oświadczyła ze łzami w oczach: "Mamo,
moje życie jest zrujnowane... Nie ma już sensu.
Jak będę żyć ? bez Etny?"
Odpowiedziałam ze spokojem, choć serce pękało mi na tysiąc kawałków:
"Zosiu, mamy Medę i Azę i Jagę..."
"Tak, ale Meda odchodzi, mamo! Etna miała ją zastąpić w pracy, no wiesz! "
...
Przed 15-tą nasz nieokiełznany niegdyś wulkan pojechał do domu ze swoimi ludzikami- Gabrielą, Eugeniuszem, Kasią i Paulą oraz bernenką Gają.
To Wyjątkowi Ludzie.
Przyjechali z bardzo daleka, pierwsza część podróży trwała 6 godzin, a tu jeszcze po wysłuchaniu moich wskazówek czekała ich droga powrotna.
Całego dnia męczarni jazdy samochodem nie ma co zazdrościć.
Po przyjeździe był miły berneński spacerek- Berguś, Gaja i Etna, który zaczął się spięciem między Etną i zdenerwowaną Gają. Potem sytucję rozładowaliśmy.
Ale oczywiście, jak to przy żywiołach, nie obyło się bez dodatkowych atrakcji.
Elza wylądowała w stawie! Calutka, po szyję!
Na szczęście to był ciepły dzień i mogłam wrócić do domu na piechotę,
nie trzeba było wzywać posiłków w osobie Nemo.