Dlaczego nikt wcześniej nie próbował pomóc
Baremu?
Dlaczego, widząc jego tragedię ludzie milczeli?
Gdybyśmy wiedzieli o nim wcześniej być może udało by się nam zrobić dla niego trochę więcej niż godnie przejść za Tęczowy Most.
Bari. Rodowodowy BPP kupiony w hodowli.
Jako dwulatek został przyprowadzony przez właściciela do weterynarza w celu uśpienia.
Powód - ciężka choroba (kilka chorób).
Weterynarz oświadczył, że nie uśpi zwierzaka, uratuje go pod warunkiem przeniesienia prawa własności i tak się stało.
Po jakimś czasie weterynarz stracił pracę i sam chciał uśpić psa.
W tym momencie opiekę nad psem przejął jego syn i żył sobie
Bari w miarę spokojnie do momentu, aż jego Pan przeprowadził się a psa przekazał w następne ręce.
Kobieta z innej części kraju wzięła
Barego ale nie miała dla niego czasu i serca też zabrakło. Karmiony byle czym, pozbawiony podstawowej opieki spędzał czas samotnie na nie zamieszkanej posesji.
1,5 roku temu, ktoś chciał zabrać psa z tych podłych warunków, ale tzw. właścicielka nie chciała go wtedy oddać.
Decyzję o oddaniu psa podjęła, kiedy w zaniedbanym, chorym psie duch ledwie się kołatał.
Ostatnich kilka dni zanim go zabraliśmy
Bari mieszkał w komórce u sąsiadów tej kobiety, by choć odrobinę poprawić komfort jego życia. Nie wstawał już i nie chciał jeść.
Iwona pojechała po
Barego. Było wielkie pożegnanie – spazmatyczny płacz, dramatyczny szloch… piękne teatralne sceny z kochającą właścicielką w roli głównej.
A gdzie był szacunek dla psiego istnienia ??
Bari odszedł za Tęczowy Most w domu
Iwony. Przez ostatnie dni otoczony był prawdziwą opieką – ciepłą, serdeczną, wspomaganą fachową wiedzą weterynarza, by ulżyć wielkiemu cierpieniu.
Odszedł godnie i bez lęku. Tylko tyle mogliśmy dla niego zrobić.
I tak trudno się z tym pogodzić...
Bari [ * ]