25 stycznia 2015
Przede wszystkim chcę podziękować Paulinie z Katowic I jej partnerowi za pomoc udzieloną Junie.
Pomoc bardzo konkretną - zobaczyli tą biedę, zorganizowali jej schronienie (czyli nas
) złapali I przywieźli wiele kilometrów nie bacząc na specyficzny smrodek jaki sunia rozsiewała wokół ani na liczne towarzystwo mieszkające w sierści
Tragedię Juny, ciągnącą się wiele miesięcy, widziało wiele osób, wielu ludziom było jej żal ale swoją litość wyrażali rzuconym ochłapem, dzięki temu przeżyła, jednak nigdy nie czuła się bezpieczna. Ani ona, ani jej potomstwo, które wydała na świat z początkiem jesieni, w chaszczach przy parkingu.
W dzień wyjazdu po lepsze życie Juna zjawiła się na parkingu, gdzie była dokarmiana, z ostatnim ocalałym szczenięciem, chorym I zabiedzonym do granic wytrzymałości. Mamy nadzieję, że rodzina, która się nim zaopiekowała da radę go ocalić.
Juna - jest młodą, drobną sunią. Przyjechała brudna, śmierdząca, zarobaczona, ze stadem pcheł. Pierwsze trzy dni prawie ciągle spała...
cdn....
31 stycznia 2015
by paru dniach - kiedy już pozbyliśmy się wszelkich pasożytów, po kąpieli I wielkim czesaniu - okazało się, że Juna to dzieciak
Kocha wszystkich po 30 sekundach, skacze z radości jak piłeczka, kradnie buty i zakopuje je w śniegu.
Ze stateczną (hahaha... taka miała być
) podhalanką Gają urządza rajdy po ogrodzie, że darń wylatuje w chmury
a potem pada na legowisko I śpi, że salwy armatnie jej nie obudzą.
Wyspana.... zaczyna harce od nowa.
Na ten moment borykamy się jeszcze z problemami skórnymi, które są wynikiem pogryzienia przez stado pcheł oraz uczuleniem na kebab I frytki (co było podstawą jej wyżywienia). Na brzuchu ma małą przepuklinę, którą może uda się usunąć przy sterylizacji. Ma też stary uraz stopy tylnej łapy.