www.pasterzeforum.pl

POMOC DLA FUNDACJI => DOMY TYMCZASOWE => Wątek zaczęty przez: Aga w Styczeń 21, 2012, 22:37:47 pm

Tytuł: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Aga w Styczeń 21, 2012, 22:37:47 pm
DOM TYMCZASOWY - CZYLI O ŻYCIU W INNYM WYMIARZE...


PRAWDA CZY FAŁSZ?

Jesteś wolontariuszem, bo chcesz - PRAWDA
Skoro jesteś wolontariuszem, to musisz - ...    



________________________________________________________________________________

Przyjeżdża to to nie wiadomo skąd - dokąd też nie wiadomo - kolejny mój podopieczny:

1. Który śmierdzi w moim osobistym salonie.

2. Który wywala z kosza moje osobiste śmieci na moją osobistą podłogę w kuchni.

3. Po którym osobiście sprzątam kupki z trawnika.

4. Z którego pchły, a niekiedy i inne dziadostwo przechodzi na mojego osobistego psiaka.

5. Który jest obecny na mojej osobistej Wigilii, urodzinach dziecka, tudzież innej rodzinnej okoliczności, którego zabieram ze sobą i swoją rodziną na swoje osobiste wczasy.

6. Którym opiekuję się bez względu na wszystko - czy to anginy i 40 stopni gorączki, czy to remontu, czy to odwiedzin teściowej - alergiczki...

7. Którego trzeba doprowadzić do stanu używalności - pierwszy tydzień jest najgorszy, bo czeszemy się do upadłego codziennie tak średnio 1-2 godziny, potem, kiedy już w miarę nasz sierściuch wygląda jak porządny pies, wystarczy już tylko co drugi dzień po pół godzinki. Ponieważ średnio tymczas rezyduje u nas około 3 tygodni - poświęcamy około  15 godzin na czesanie.

8. Do tego średnio 2 godziny na jego kąpiel (bo oprócz salonu śmierdzi przeokrutnie już w całym domu).

9. Z którym w wariancie optymistycznym jestem 4 razy u weta - jeśli mi się 'poszczęści' i nie będę czekać w kolejce - to przeznaczę na to następne około 8 godzin
         - pierwsza wizyta kontrolno-oględzinowa plus badania; plus szczepienia jeśli jest wszystko w porządku (odrobaczenie w odpowiednim odstępie czasu w domu) - jeśli nie ma kolejki to zajmuje to 2-2,5 godziny
         - druga wizyta - kastracja/sterylizacja - około 4-5 godzin
         - trzecia wizyta - kontrolna po zabiegu - około 0,5 godziny
         - czwarta wizyta - zdjęcie szwów - około 1 godziny
Raz mi się zdarzyło, że się na 4 planowych wizytach skończyło. Najczęściej ze względu na problemy ze stawami, anemie, pasożyty i całą masę innych przypadków - wizyt jest znacznie więcej.
Ach - no i oczywiście, ponieważ jakoś nikt z nas nie mieszka pod żadną kliniką weterynaryjną, to jeszcze do każdej wizyty godzina na dojazd jest potrzebna - czyli min. 4 godziny dodatkowo.

10. Po kastracji/sterylizacji dopiero po powrocie do domu zaczyna się jazda bez trzymanki. Najgorsza dla psa jest pierwsza doba - i na ten czas zapewniamy mu pełną opiekę, łącznie z pożałowaniem go troszkę i notorycznym głaskaniem. Cały wieczór spędzam z nim - wołam męża, kiedy muszę wyjść do toalety, śpię na sofie w salonie razem z moją biedą - a raczej nie śpię, a czuwam, po pies wyje, bo leki przeciwbólowe przestają działać, bo źle się czuje i wymiotuje po narkozie, bo trzeba dopilnować, żeby przy ranie nie majstrował. Rano próbuję się rozdwoić i z psem, który wygląda jak pijany, szykuję dzieci do przedszkola. Dopiero, kiedy je wyprawię, idziemy na pierwszy spacerek, gotujemy delikatne jedzonko, pierzemy legowisko często zabrudzone po nocy i wymieniamy na czyste, żeby nie wdała nam się żadna infekcja. Oczywiście wszystko to robimy ze swoim psem na plecach, który nagle w dziwnej i niecodziennej sytuacji domaga się notorycznie dowodów miłości z naszej strony. Dobrze, że chociaż szef wyrozumiały i dzień wolny mogliśmy wziąć w pracy. Po 24 godzinach wszystko powolutku zaczyna wracać do normy,

11. Przy tymczasie nie sprząta się raz w tygodniu, tylko codziennie, bo ci się dom w schronisko zamienia - zanim doprowadzisz psa do porządku i ładu - tabuny sierści latają dosłownie wszędzie, podłogi, po których pokładają się twoje dzieci z zabawkami, są 'czarne', do tego nieustająca walka zapachu psa z zapachem odświeżacza - w której ten schroniskowy śmierdziuch wygrywa nokautując przeciwnika.
Jeśli założymy, że po 10 dniach ogarniemy kosmetycznie psiuta - to doliczymy sobie tylko 11 minus 2 - czyli 9 godzin odkurzania, odkłaczania i mycia podłód. Minus 2, bo w tych 10 dniach na pewno przypadnie jakaś sobota, w którą sprzątam planowo.

12. Ponieważ średnio przygotowanie posiłku dla psa i umycie miski po zajmuje jakieś 10 minut - biorąc pod uwagę 2 posiłki dziennie i średni okres pobytu tymczasa w naszym domu - czyli 3 tygodnie - to o dziwo uzbiera nam się 7 godzin. Oczywiście są psy, którym trzeba gotować (jak np. Milton z wrzodami na żołądku) no i wtedy te godziny zwiększają się tak mniej więcej 3 krotnie.

13. Naszemu podopiecznemu poświęca się czas na naukę - i w przenośni, i dosłownie, i jak kto chce. Przede wszystkim uczymy hierarchii w rodzinie, dobrych manier - czyli nie żebrzemy przy stole, nie kradniemy z blatu, nie wchodzimy na sofę, nie pijemy wody z toalety... Takie banalne, normalne zasady, które każdy pies - nawet ten wyciągnięty z jakiejś pseudokomórki, znać powinien... Oswajamy ze sobą, z dziećmi (bezczelnie wykorzystując swoje własne w tym celu), z innymi zwierzętami. Uczymy, że człowiek jest przewodnikiem psa, że ręka człowieka nie bije, tylko głaszcze, że wykonując proste polecenia - zawsze będzie nagroda i wymizianie, że nie pozwolimy im nigdy zrobić krzywdy...
Ten czas jest trudno policzalny, bo w zasadzie kilkanaście, kilkadzieścia razy w ciągu dnia, najprostsze sytuacje domowe są okazją, żeby jeszcze czegoś nauczyć. Bardzo skromnie zakładam, że jest to 1 godzina dziennie, co przy naszym założonym średnim pobycie daje 21 godzin

14. Z psem wychodzi się na spacery. Oczywiście, że ze swoimi psami też wychodzimy na spacery, ale:
 po pierwsze - tymczasa jeszcze trzeba nauczyć chodzić na smyczy
 po drugie - w przeciwieństwie do naszych osobistych psów - tymczasa nie spuszczamy ze smyczy - i jakoś od razu ten spacer już jest bardziej męczący, bo latasz z tym psem po krzakach.
 po trzecie - spacer z psami to nie pielgrzymka do Częstochowy - i o ile ze swoimi dwoma na spacerze sobie świetnie radzimy, to w momencie gdy dochodzą kolejne dwa tymczasy - spacerować trzeba na raty, bo inaczej się nie da.
3 razy dziennie po pół godziny razy 21 dni - daje nam 32 godziny

15. Zaangażowanie wszystkich.
Pies, który jest u nas na tymczasie kradnie czas nie tylko nam i naszej rodzinie, ale również innym działającym w Fundacji:
- ktoś robi temu psu kilkadziesiąt ogłoszeń na różnych portalach ogłoszeniowych - 8 godzin
- ktoś spędza godziny na rozmowach telefonicznych z potencjalnymi domami, w nadziei, że w końcu usłyszy ten właściwy - 8 godzin
- ktoś robi wizytę przedadopcyjną - 4 godziny
- czasem niestety ktoś robi kolejną wizytę przedadopcyjną, gdy pierwszy dom okaże się pomyłką, albo akurat nie jest idealnym domem dla tego konkretnego psa - 4 godziny
- najczęściej my osobiście, czasem pomagamy sobie wzajemnie - ale psa trzeba przywieść do DT, a później zawieść do DS, jeśli DS nie ma możliwości samemu przyjechać po psiaka - 8 godzin
- pies ma swój wątek na forum, ale trzeba jeszcze znaleźć czas coś napisać, trzeba porobić zdjęcia, trzeba zdjęcia pozrzucać na komputer - 16 godzin
- pies ma swoje wątki na innych forach - 8 godzin
- ktoś wystawia dla naszego bidulka jarmarki, które też trzeba przygotować, nadzorować i dopilnować wysyłki - 8 godzin

16. Psa się nie wydaje jak resztę w warzywniaku. Pies jest żywą istotą.
Ale to akurat nawet nie o to chodzi - PIES JEST NASZĄ ŻYWĄ ISTOTĄ,
która weszła w nasze życie z brudnymi łapskami, narobiła zamieszania, ukradła nasz wolny czas - a nie! przepraszam! - wolnego czasu to ja od kilku lat już nie mam - oskubała z mojego czasu moje dzieci, męża  i mojego psa, zmęczyła mnie strasznie, a potem to jeszcze przed chwilą przestraszone, nieopierzone stworzenie spojrzało mi w oczy z taką miłością i ufnością, że... Takiego uczucia nie da się opisać.

Wydając psa do nowego domu musimy mieć pewność, że wszystko będzie w porządku, chcemy nowym właścicielom opowiedzieć wszystko, najmniejszy szczegół dotyczący psa, chcemy, żeby pamiętali, że mogą zawsze na nas liczyć i że właśnie w ich domu, w oczach tego psa na zawsze zostawiamy cząstkę siebie...

Wydanie psa do nowego domu - 3 godziny


Nasi podopieczni bez naszego udziału, bez naszej świadomości i bez naszego pozwolenia bezwiednie stają się częścią naszego życia, stałym elementem naszej rodziny - i przepraszam bardzo - ale nie potrafimy ich kochać tak tylko tymczasowo! Za każdym razem, przy każdym psie - to rozsądek sprawia, że tego psa oddajemy. I oddajemy tylko dlatego, że za drzwiami czeka już następna bieda!

Nie oddam mojego podopiecznego, który śmierdział w moim osobistym salonie, pierwszemu, który podniósł rękę i krzyknął 'moje'! Jeśli ktoś czuje się rozczarowany i nie jest w stanie zrozumieć, że tak emocjonalnie podchodzimy do sprawy i przez pryzmat własnej intuicji, przeczucia i tego, co nam podpowiada serce wybieramy dom, dla naszej niuni - trudno...



________________________________________________________________________________











Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Aga w Styczeń 21, 2012, 22:38:18 pm
A teraz zapraszam do zabawy i quizu matematycznego


Zadanie z treścią:
Ile trwa doba wolontariusza?

Dane pomocnicze:
tymczas - jest - 3 tygodnie
praca - pełny etat - 8 godzin dziennie
dzieci - dwoje - wzrost 104cm i 146cm
mąż - jest - i chce kolację
pies - jest - i chce kolację
dodatkowe zainteresowania - pranie, sprzątanie i gotowanie - nie prasuję
sport - nordic walking - wersja modernistyczna - na 2 smyczach.

Klucz do rozwiązania zadania
Wszystkie dane podane w zadaniu przeliczamy w odniesieniu do zadanej jednostki czasu - 3 tygodnie:
dla tymczasa - 189 godzin
na zarabianie na rodzinę - 120 godzin
na dziecko nr 1 - wersja minimum - 30 godzin
na dziecko nr 2 - wersja miniumum - 30 godzin
na męża - 28 godzin (2 godziny nam daruje - mecz sobie poogląda)
na własnego psa - spacery 16 godzin (bo się z mężem podzielimy),
                              karmienie 7 godzin,
                              czesanie 4 godziny,
                              mizianie - ile się da
gotowanie - wersja minimum - 30 godzin
zakupy jakiekolwiek - 15 godzin
porządki domowe - 6 godzin
bliskie spotkania z pralką - 15 godzin

Odpowiedzi do wyboru
A Doba wolontariusza trwa tyle co 1,5 doby normalnego człowieka
B Wolontariusz ma klona w garażu
C Wolontariusz nie sypia
D Wolontariusz niech się cieszy, że nie ma drugiego tymczasa
E Bo życie to Matrix
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: kasia w Styczeń 21, 2012, 22:53:38 pm
Moja odp.  B Wolontariusz ma klona w garażu   :naughty: Nie wyobrażam sobie tego inaczej   :th_0girlactive:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: kajetan w Styczeń 22, 2012, 09:42:20 am
A jak ma jednocześnie 2 tymczasy ? Oj nie jest tak żle doba jest 3 x dłuższa =powiększana machaniem ogonka uśmiechem ,przytulankami wdzięcznej bidy. :backflip: :th_0girl_witch:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: sabamlis w Styczeń 22, 2012, 10:18:37 am
Odpowiedz B-1 ma dwa klony w garazu :naughty:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Nemo w Styczeń 22, 2012, 23:38:28 pm
Odpowiedz B-1 ma dwa klony w garazu :naughty:

Czy ktoś widział kiedyś dwie Agi? Trzeba mieć zeza  :lmao:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: sabamlis w Styczeń 25, 2012, 06:47:37 am
Czy ktoś widział kiedyś dwie Agi? Trzeba mieć zeza  :lmao:
Jak sie dobrze przyjrzysz to zobaczysz ze mam(zeza) a w razie co wstawie zdjecia z dziecinstwa :laugh:
A Ty nie wiesz ze Ela ma ze 3 klony w garazu   :terefere:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Żegasia w Styczeń 25, 2012, 10:11:39 am
Niwie, bo są łudząco do siebie podobne. :naughty: ;)
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Nemo w Styczeń 25, 2012, 13:21:15 pm
Czy ktoś widział kiedyś dwie Agi? Trzeba mieć zeza  :lmao:
Jak sie dobrze przyjrzysz to zobaczysz ze mam(zeza) a w razie co wstawie zdjecia z dziecinstwa :laugh:
A Ty nie wiesz ze Ela ma ze 3 klony w garazu   :terefere:

U nas nie ma garażu  :terefere:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Milla w Styczeń 25, 2012, 13:30:05 pm
jak to nie? :huh: a na gokarty?  :naughty:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Beata i Piotr w Styczeń 25, 2012, 17:50:11 pm
Wielki Szacun Pasterki :hi:
Myśle, jak Wam pomóc - Tymczasa nie wezmę, ale mogę w okolicach Bielska - Białej słuzyć pomocą i samochodem!
Mój numer telefonu ma Camara.
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: tilis w Styczeń 30, 2012, 12:16:49 pm
OGROMNY SZACUNEK :hi: i WIELKI PODZIW Dla WSZYSTKICH.
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Aga w Luty 28, 2012, 22:13:36 pm
Dziękuję w imieniu wolontariuszy naszej Fundacji wszystkim tym,
którzy znaleźli czas i przeczytali,
jak wygląda nasze życie na co dzień.

Jeszcze bardziej dziękuję tym,
którzy zrozumieli, jaka jest różnica pomiędzy
pracą na etacie, robieniem kariery i szukaniem poklasku
od ludzkiej empatii i potrzeby serca

Kto jeszcze nie bardzo to rozróżnia - zapraszam do Camary - w jej salonie na chwilę obecną jest co robić, wierzcie mi.
http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=947.0 (http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=947.0)



Bez względu na to, jaki chaos to wprowadza w nasze życie, ile wyrzeczeń nas to kosztuje i że czasem już nawet nie zasypiamy - tylko tracimy przytomność, robimy to dalej...
Po co? - Zapytacie
Bo bardzo często mamy świadomość, że już nie ma kto pomóc, że jesteśmy ostatnim ogniwem w łańcuszku splecionym z życiowych okoliczności, przypadków i tragedii tej psiny...
W takiej chwili nie myśli się o tym, że masz ochotę się wyspać.

_______________________________________________________



Ale jest jeszcze jeden aspekt tego wszystkiego, o którym często wspomina się ledwie mimochodem...


Jak myślicie,  na jak wiele cierpienia psów, ich tragedii i bólu bylibyście w stanie  patrzeć?
Jak wiele ludzkiej tępoty, barbarzyństwa i okrucieństwa moglibyście znieść?
Kiedy mielibyście już dość patrzenia na kolejnego pobitego psa, wycieńczonego do granic możliwości, zamierającego w przerażeniu na widok człowieka?

Facet, który w chlewie trzyma kilkanaście psów na metrowym łańcuchu i karmi je obierkami z ziemniaków wcale nie ma ochoty słuchać bajek o tym, że 'pies jest towarzyszem i przyjacielem człowieka'.
Do walki z jego światopoglądem potrzebny jest Don Kichot, nie Fundacja.


Ale możemy kreować światopogląd naszych dzieci,
uczyć, pokazywać, edukować,
żeby miały na starcie możliwość wyboru,
szansę na bycie lepszym człowiekiem...


Mamy taką duszyczkę w Fundacji  :wub: która mimo tego, że zawsze jest pod jej opieką jakiś tymczas, albo i trzy, że ma własne dzieci, rodzinę i pracę, to potrafi w tym wszystkim znaleźć czas, by poświęcić cały dzień, przejechać niekiedy pół Polski i dać szansę na bycie lepszym człowiekiem dzieciom, które być może takiej szansy nigdy by nie miały:

(http://img337.imageshack.us/img337/3745/image0009b.jpg)

http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=935.msg29280;topicseen#new (http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=935.msg29280;topicseen#new)

Elza - świat będzie lepszy dzięki tobie  :heartbeat: :heartbeat: :heartbeat:


Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: KasiaT w Luty 29, 2012, 06:19:13 am
Aga napisałaś to tak,że aż mi się łzy zakręciły  :heartbeat: .
Wielkie brawa i ukłony wszystkim osobom bezpośrednio zaangażowanym w ratowanie psów,dawaniu im miłości i nadziei na lepsze jutro;pokazywaniu,że człowiek nie tylko może kojarzyć się z czymś złym;kształtowaniu w społeczeństwie empatii w stosunku do stworzeń całkowicie od na zależnych.
Wielkie brawa założycielom Fundacji i wszystkim DT,które niejednokrotnie nie bacząc na wszystko dają swój dom,czas,miłość niechcianym psiakom  :heartbeat:  :heartbeat:  :heartbeat:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: nika28 w Marzec 01, 2012, 13:18:18 pm
Dziewczyny jesteście WIELKIE  :heartbeat: :heartbeat: :heartbeat:. Piękne dzięki również waszym rodziną  które muszą Wami się ?dzielić? z psiakami, których lepsze jutro, często tylko dzięki Wam jest możliwe. Wielkie dzięki, że przywracacie nadzieję w ludzi  :friends:.
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: bell29 w Marzec 12, 2012, 22:36:47 pm
Kobieto, dlaczego piszesz o tym dopiero w styczniu ????? :crazy: / a ja to czytam dopiero w marcu.... :th_0girl_hysteric:/  :cheesy:

Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Kitek w Grudzień 19, 2013, 17:31:22 pm
Znalazłam ciekawy artykuł na FB :gwizdze:

Jak wygląda bycie DT - rzeczy o których się nie mówi...

http://bialyjack.blogspot.com/2013/03/bezpatny-dom-tymczasowy-rzeczy-o.html?spref=fb
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: ElzaMilicz w Luty 03, 2014, 09:43:22 am
Wczoraj przypominałam sobie jak to było, gdy po raz pierwszy adoptowaliśmy psa.
Fakt, że zabieraliśmy go prosto ze schroniska
(Tina (*)  http://www.wielun.fora.pl/psy-juz-szczesliwe,4/tina-bez-przeszlosci-wierzy-w-przyszlosc,319.html )

a nie z domu tymczasowego, gdzie pies jest na prawach psa właściciela,
nie zmienia nic w uczuciach adoptującego w całej sytuacji.

Przed adopcją jesteśmy skupieni na sobie i przyszłym domowniku, marzymy o chwili, kiedy będziemy już mogli przytulić tę biedę, której jesteśmy potrzebni, której możemy dać coś cennego i często pojawienie się jej w naszym życiu daje nam poczucie naprawionych krzywd. Oczywiście na niewielką skalę, w stopniu zależnym od nas.

Trudno się dziwić, że adoptujący owładnięty tak intensywnymi uczuciami w tym momencie nie zastaniawia się nad tym, że po drugiej stronie ( DT ) też jest osoba (cała rodzina), która kawałek swojego serca włożyła w doprowadzenie do normalności tego cudownego skrzywdzonego stworzenia i tego kawałka serca nie odbiera z powrotem przed wyjazdem podopiecznego. On wyjeżdża na zawsze wraz z psem.

Opiekunowi bardzo, bardzo zależy by pies wiódł dobre życie do końca swych dni,
by był kochany w nowej rodzinie, by był dopełnieniem szczęścia...
A kiedy się zestarzeje i będzie niedołężny by ktoś z czułością przykrywał kocykiem jego stare, schorowane kości...


Bo o odnalezienie CZŁOWIEKA to najistotniejsza część naszej pracy.  :heartbeat:

Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: sabkis w Kwiecień 18, 2015, 07:46:09 am
Ogrom pracy i wielkie serca.Jestem pełna podziwu   :heartbeat:
Tytuł: Odp: DOM TYMCZASOWY - czyli o życiu w innym wymiarze...
Wiadomość wysłana przez: Iwcia w Maj 02, 2015, 13:30:07 pm
.... niech nikt nie myśli sobie, że praca Wolontariusza, Domu Tymczasowego jest tylko wypracowaną techniką no i oczywiście ogromem pracy, wyrzeczeń itd. o czym zostało już napisane. Chciałam zwrócić uwagę na coś jeszcze....
Adoptowałam sunię, czekanie na Nią kilka tygodnie podczas których trwały wszystkie przygotowania, formalności, wizyty przed adopcyjne, rozmowy, były dla mnie wiecznością, tak bardzo chciałam już Ją mieć. Elza wiedziała, że oddaje Orsę w dobre ręce, że będzie u mnie szczęśliwa a odjeżdżając bez Niej płakała, było mi bardzo żal, żal bo wiedziałam jak trudno jest rozstać się z pokochaną Istotką , która zaufała, też pokochała a teraz musiała zaakceptować nowy dom, nową rodzinę, nową panią..... Elu nigdy tego nie zapomnę ... Twoich łez smutku i moich łez szczęścia w tym samym czasie.... Jestem pełna pokory i podziwu dla pracy i poświecenia wszystkich związanych Osób z tą Fundacją, to Ludzie o szczerych, ogromnych sercach, to Ludzie wrażliwi na psie niedole i krzywdy, Ludzie którzy zmuszeni są walczyć ze swoimi emocjami i stanąć ponad nimi dla dobra Psiej Istotki  :heartbeat: :b38: