Witamy z Lenką wszystkich, czujemy się lepiej - obie!. Lenka ma już zdjete szwy - zniosła zabieg bardzo dzielnie a nawet ku zaskoczeniu weta - machała przy tym nieśmiało ogonem. Kolejny nasz mały sukces miał miejsce wczoraj - po raz pierwszy Lenka na spacerze, będąc w szelkach i na smyczy załatwiła swoja potrzeby fiziologiczne. Cieszyłam się tym zdarzeniem, jakbym dostała gwiazdkę z nieba. Mały sukces a jednak jak wielki. Elza wie, co przeszłam i jaki to cud. Wcześniej ilekroć Lence zakładałam szelki - to stawała zmrożona... nie było mowy aby załatwiła swoje sprawy na spacerze. Musiałam wupuszczać ją do ogrodu, chować się... ale potem pojawiał się drugi kłopot, bo Lenka kładła sie gdzieś w ogrodzie i niechciała podnieść. Raz byłam bliska wycięcia części choinek by ją zaprowadzić do domu. Nie przekonywały ją rozmowy, przekąski, prośby - a jak podnieśc psa po operacji? i zanieść do domu? Tu porada Elzy, jak podnosi sie psa, stawia na nogi i prowadzi do domu, nie powiem ciężko było
i na jednej próbie sie nie skończyło. Lenka się kładła, ja ją podnosiłam, ona znów sie kładła, znów ją podnosiłam i tak dalej i tak dalej. Nie chciała chodzić - a chodzić już musi... a spacery musiały być na takiej trasie, gdzie jestem w stanie podjechać autem - bo jakby sie nie udało ją podnieść zostaje transport drogowy... No i wczoraj ten sukces - hura, dziś spacer - 500 metrów, bez podnoszenia Lenki. Przemaszerowała na trzech łapach i na koniec pokonała trzy schodki.
Nasz cel na ten tydzień, to przełamywanie blokady psychicznej do stanięcia na operowanej nóżce. Nie ma już przeciwskazań medycznych by stawała na wszystkich łapkach, ale jak tu ją przekonać? Rozmowa nie skutkuje..., bedziemy więc spacerować, wydłużając odległości aż w końcu Lenka sama zrozumie, że na czterech nogach łatwiej sie chodzi niż na trzech.