Pochwała należy się Krzysztofowi, już po raz kolejny sprawdził się doskonale jako DT FP.
Nic dodać, nic ująć.
A u Diki co się dzieje?
Szwy zdjęte, szczepienie umówione na sobotę.
Krzysztof mówił, że Diki to ulubiona pacjentka weterynarzy z kliniki. Przekonaliśmy się o tym umawiając zdjęcie szwów (wszów jak mówią dzieciaki, ku przerażeniu babci: jedziecie wyciągać jej wszy?):
- Chciałam umówić psa na zdjęcie szwów.
- Jasne, może poniedziałek o 17.00?
- Może być.
- Jak się nazywa pies?
- Diki.
- A Diki! A to nie, bo mnie wtedy nie będzie! To może wtorek?
Przy okazji pod skalpel trafił Aslan:
Diki coraz śmielej sobie poczyna. Udało jej się zerwać dwie smycze za jednym razem
To jest wyczyn!
Zaanektowała kanapę. Jakkolwiek by się nie położyła, miejsca dla nikogo więcej nie ma:
No chyba, że ktoś obieca, że będzie miział. Wtedy jakoś potrafi wygospodarować trochę miejsca.
Coraz chętniej je. Początkowo nawet nie potrafiliśmy określić ile powinna zjeść, bo jadła bardzo nieregularnie: raz zjadła wszystko, a innym razem nawet nie podeszła do miski. Teraz się to już unormowało. Polubiła nawet nasza kuchnię.
Już wie kiedy się spodziewać spaceru. Trudniej jej wytłumaczyć, że tym razem wychodzimy bez niej. Pierwszy samotny pobyt w domu mamy już za sobą. Drzwi zdrapane, ale radość po naszym powrocie bezcenna.
Zaczyna nam dawać sygnały, kiedy coś dzieje na zewnątrz (u nas to na polu, u niektórych na dworze:-).
W pierwszych dniach mam wrażenie, że ją to w ogóle nie interesowało albo jeszcze nie czuła, że to jej teren. Teraz czujnie podnosi uszy kiedy usłyszy szczekanie psów, szczeka przez okno, kiedy do "jej" działki zbliża się jakiś pies, podbiega do drzwi kiedy ktoś się zbliża.
To pewnie normalne, ale u nas ona dopiero teraz zaczęła to robić. Przez dobre trzy dni nie słyszeliśmy ani razu jak szczeka.
Niestety skumała, że nasze koty też uciekają, kiedy się je goni.
Generalnie aklimatyzacja trwa. A! I coraz rzadziej na nas skacze.
Czasem tylko przypomina się jej pewien Gość, który zajmował się nią przez ostatnie dwa miesiące i tęskno wzdycha. Imienia nie podam, żeby się nie zorientował, że to o Nim i żeby sobie przypadkiem o niej nie przypomniał.
Spoko, jeszcze 3 tygodnie i wspólny spacer murowany
.
Cytat tygodnia: Mamo, to nie pies, to Diki!