Witam wszystkich! Minął miesiąc od momentu kiedy Cezar jest z nami
szczęście daje nam każdego dnia. Ela prosiła żebym dała znak życia więc spełniam życzenie
Uczymy się codziennie siebie nawzajem. Nasz arystokrata na hasło prowadź do domu, ciągnie do domu :) hasło "siad" działa bezbłędnie. Oświadczam, że nie interesują go rowerzyści, zwierzęta małe typu koty i małe piesy. Na spacerach spotykamy oczywiście większe koleżeństwo i wtedy nasz pasterz "rośnie" w oczach i "chroni" swoje stado. Jeżeli nadchodzące stworzenie wygląda przyjaźnie dajemy mu się przywitać, w innych przypadkach zmieniamy drogę
Smycze mamy trzy
jedna miastowa, druga ściągana 5m oraz na łąki i pola 20m linki. Uwielbia spacery długie a szczególnie te gdzie chodzimy w górę i w dół. kiedy biegnie rozpędzony z góry uszy wyglądają jak dwa motyle a pysk uśmiecha się jak u rasowego berna :) Na początku wsiadanie do samochodu dla niego nie było przyjemnością. Widać było, że Cudo nam się stresuje. Moja męża wymyśliła więc sposób na oswojenie z bagażnikiem. Zabieramy nasze maleństwo na każdy wyjazd nawet najmniejszy. Na zakupach grzecznie siedzi w bagażniku i czeka na nas. Dzisiaj wpadła nasza znajoma, która zna już Cezara i powiedziała, że musiała przyjść bo tęskni się za spokojem i opanowaniem naszego Mysza. No i tak to właśnie z nami jest. Używamy różnych pieszczotliwych nazw w stosunku do naszego nowego członka rodziny. On patrzy na nas z wyższością jakby mówił - i tak wiem że to o mnie :) W domu generalnie się nie odzywa. Tak jak mówiła Iza. Za to jak śpi ... gada cały czas :) to chyba tyle na razie :)