Staram się w tym wszystkim co się stało odnaleźć jakiś sens.
I mam nadzieję, że ktoś czytając historię Maszki zrozumie jaką krzywdę robi czującej istocie
pozwalając na bezmyślne rozmnażanie psów.
Jeden robi to dla zysku, ktoś inny bo "moja sunia jest taka ładna I chcę mieć po niej szczeniaczka" lub wierząc w popularne mity o konieczności posiadania przez sukę potomstwa.
Właściwie nie jest ważne dlaczego to robi, dlaczego pozwala by na ten świat przychodziło potomstwo chorych zwierząt. Ważne jest to, że na pewno nie zastanawił się ani przez moment, że sprzedając lub rozdając po sąsiadach skazuje przynajmniej część tych szczeniąt na los dany Maszce.
Masza odziedziczyła po swoich rodzicach szereg wad genetycznych - karłowatość, ślepotę, niewydolność nerek. Czy urodziła się z wodogłowiem? Tej pewności nie ma, jest to prawdopodobne, choć równie prawdopodobną przyczyną mógł być późniejszy uraz głowy. Bo Masza trafiła do człowieka, który karał ją za to, że była inna I nie potrafiła przyswoić reguł rządzących ludzkim światem.
Jeżeli choć jedna osoba czytając tą historię nie pozwoli by jego "prawie rasowa" suka miała szczeniaki...
Jeżeli choć jedna osoba.... zamiast kupić "prawie rasowego psa" u bezlitosnych pseudohodowców wybierze starannie dobrą hodowlę I kupi szczenię po zdrowych, przebadanych rodzicach lub adoptuje bezdomną biedę...
to cierpienie Maszy nie było bezsensowne.
Bardzo chcę w to wierzyć...
Kochaliśmy Maszę od pierwszego spojrzenia, bo była inna.
Kochaliśmy ją taką jaką była, pełzającą w przerażeniu, gryzącą, niedostępną.
Z radością obserwowaliśmy jak powoli wpuszczała nas do swojego świata, jak okazywała nam swoje przywiązanie, jak nam ufała.
I mimo tego, że opieka nad nią komplikowała nam życie w sposób trudny do ogarnięcia, to nasz dom był jej domem.
Kochaliśmy ją I dlatego nie mogliśmy pozwolić by nadal cierpiała.
Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy nas w tej drodze wspierali - finansowo, rzeczowo, bo dzięki temu Maszka miała wszystko, co było jej potrzebne. Dziękuję także za wsparcie dobrym słowem, radami, bo nie czułam się w tych trudnych chwilach samotna.