Właśnie wróciłam ze spaceru (camara samochodowego
).
Bardzo żałuję że nie zabrałam aparatu
A więc w skrócie było tak:
Już na początku trzy szaleńce - Mira , Benuś i Wiki zaliczyli biegi po górach czarnego piachu czy co to tam było
( nie wiadomo kto i po co to do lasu wywiózł ).
Następnie Mirka znalazła cudowny , pachnący rów ściekowy w którym się wytarzała od czubka nosa do końca ogona
Bardzo szczęśliwa przybiegła aby otrzepać się przy moich nogach
, więc i ja już pachniałam jak ten rów
.
Zanim zdążyłam zareagować wróciła do rowu stwierdziwszy pewnie że w ten upalny dzień warto jeszcze się schłodzić
Mój Ben (pies raczej antywodny o czym niektórzy dobrze wiedzą) postanowił jednak nie być gorszym od Miry i też zaliczył nieszczęsny rów
A to tymczasy mają brać przykład z naszych psów a nie odwrotnie
No nic , poszliśmy dalej a wracając była powtórka z rozrywki
Tyle że tym razem jeszcze Wiki zaliczyła rów a na końcu mokre i szczęśliwe wytarzały się w czarnym piachu
Już słyszę i widzę minę mojego męża jak zobaczy auto