Czy ona w ogóle zna "instrukcję obsługi człowieka" ?
Niestety - nie.
Lekarze w klinice byli chyba pierwszymi ludźmi, z którymi miała bliski kontakt, gdzie ktoś ją dotykał.
Ale wiadomo, trafiła tam po wypadku, przeszła ciężką operację i zaraz po tym przyjechała do nas.
I tu, praktycznie zaraz po przyjeździe musieliśmy jej zafundować kolejną operację i dokonywać przy niej niezbyt sympatycznych czynności - codzienna zmian opartunków, czyszczenie bardzo bolesnych uszu... i w zasadzie do dnia dzisiejszego nadal to robimy.
Mimo tego robimy malutkie postępy we wzajemnych relacjach. Tola bardzo się cieszy na nasz widok, ogonem merda na okrętkę i podskakuje z radości. Ale przy dotyku, głaskaniu drętwieje ze strachu. Zdecydowanie lepiej reaguje na dotyk dziecka, tu w czasie głaskania nadal ogonek w ruchu
co mi będziecie robić?
nie było tak źle!
nauka chodzenia na smyczy... na razie jest kiepsko...
w towarzystwie dziadka Bo-Ryśka ta straszna smycz jakoś mniej boli