Ciekawa jestem co powiecie na taką rewolucyjną zmianę w żywieniu - całkowite wyłączenie pszenicy z jadłospisu.
Tu więcej na ten temat:
http://www.kulinarnaczytelnia.pl/2013/06/wrog-publiczny-numer-jeden-davis.htmlhttp://kobieta.gazeta.pl/kobieta/56,127066,14560497,Dieta_bez_zboza___odpowiedzia_na_wszystkie_problemy_.html#BoxLSTxtObawiam się, że autor może mieć rację.
Przynajmniej w moim przypadku skruszona pójdę po rozum do głowy.
W zeszłym roku miałam fantastyczne doświadczenie - tygodniowy wyjazd detoksykacyjny.
Dość ekstremalne przeżycie: zero jedzenia, dodatkowo wewnętrzne tzw. spa 2x dziennie (domyślcie się
). Na głodówce byłam w sumie 10 dni- 7 na wyjeździe i reszta w domu.
W tym roku miałam je powtórzyć, było juz zapłacone, ale w międzyczasie się zakochaliśmy w psie - Archi musiałby zostać u Elzy dłużej, na co nie mogłam pozwolić
, więc zrezygnowałam
.
Miałam tam zrobione badanie z krwi na nietolerancję pokarmową na 50 najpopularniejszych produktów. Niestety wyszedł mi gluten (pszenica), mleko, białko jaja, biały ryż i jeszcze parę ale już mniej ważnych.
Przez ponad 4 miesiące stosowałam dietę - niedietę, tzn. wykluczyłam powyższe z jadłospisu + mięso (ale to miało być tylko na 4 miesiące). Jadłam do woli pozostałe produkty. Efekt był niesamowity - 12kg w dół, piękna cera (a mam tendencję do problemów skórnych cały czas mimo upływu lat), rewelacyjne samopoczucie, brak apetytu na niezdrowe rzeczy.
Niestety odpuściłam sobie
. Teraz żałuję bardzo i od jakiegoś czasu staram się powoli wdrożyć ponownie. Jest to trudniejsze, bo jak człowiek dostał po głowie i widział to co widział w czasie detoxu, to potem łatwiej było o motywację
.
Nastawiam się na ponowny wyjazd ale to w przyszłym roku w wakacje, bo nie wyobrażam sobie detoxu w zimie (marznie człowiek bardzo a to w Szczyrku
).