Wracając z naszego fundacyjnego spotkania w Złotym Potoku spotkaliśmy go na drodze. Szedł otępiały z głodu i zimna powłócząc łapami. Za sobą ciągnął zerwany rzemień mocno zaciśnięty wokół szyi. Zdenerwowani kierowcy trąbili i w pośpiechu mijali to psie nieszczęście. Resztkami sił uciekał przed autami, tracąc równowagę wpadał do rowu... Nie mogliśmy go tam zostawić.
Wczoraj, mimo wysiłków lekarzy odszedł za Tęczowy Most. Chyba już nie chciał żyć.