Tam jest (na razie ) jak na Dzikim Zachodzie. Trzeba budować wigwamy.
Nie ma bieżącej wody (przywieziemy), nie ma prądu, nie ma zabudowań, altanek, trawników i krawężników.
Jest przestrzeń łąk, niebo wysokie, dzikie ptactwo, czasem grubsza zwierzyna i... święty spokój,
ale! co najważniejsze, jest też PERSPEKTYWA! I tego się trzymajmy!
Nemo bardzo się napracował zanim przygotował to miejsce na ewentualne spotkania -
ilość i wielkość pokrzyw do wycięcia była druzgocąca.
Byłam na tym Dzikim Zachodzie i mogę powiedzieć,
że możecie liczyć na:
- miłe towarzystwo,
- mnóstwo wolnej przestrzeni bez wody tej do picia (chyba, że ją dowieziecie w baniaczkach) i bez tej do pluskania;
- ognisko (gdy pomożecie go przygotować)
- catering we własnym wykonaniu tzn. każdy bierze co może do jedzenia pamiętając, że sam nie będzie. Zawsze można uzgodnić co kto przywozi z innymi chętnymi do przyjazdu.....
i nie możecie liczyć na:- toalety (z odchodami psimi i ludzkimi Elza sobie poradzi, ponieważ żeby się załatwić można iść, iść tak daleko, że zanim ona do tego dotrze, to to się dawno przerobi - odpad biodegradowalny
);
- elektryczność (należy zabrać butlę turystyczną z gazem lub zapas kawy w termosie i inne napoje).
To jest wieeeeeeeelka łąka, którą Elza z Nemo próbują okiełznać, a na której my możemy się spotkać, puścić swobodnie psy i cieszyć się wspólnym towarzystwem ......... a dla tych, którzy chcieliby trochę poćwiczyć na pewno Nemo znajdzie coś do zrobienia