Czas biegnie nieubłaganie, a my już nie bardzo pamiętamy jak było bez NICH. Baja jest cudnym stworzeniem. Nic a nic nie wskazuje na to ile ma lat. Oboje przeszli kolejne badania kontrolne na początku grudnia, są zdrowi w 100%. Oczywiście nie jesteśmy w stanie cofnąć czasu i stawy Baji cudownie nie ozdrowieją, ale jak mówi doktor jest bardzo dobrze. Preparaty pomagają i dziewczynka miewa się super. Na spacerach zupełnie nie widać różnicy miedzy nią a zdrowym psem. Szaleje jak szczeniak. I to zwykle ona zachęca Berniego do zabawy. Pięknie hasa z dziewczynkami Asi. W domku dziewczyna jest stateczna i zaprowadziła swoje porządki, a Berni się podporządkował. Baja nie lubi aparatu fotograficznego, ani telefonu. Teraz już nawet nie po pierwszym fleszu, ale natychmiast po wzięciu "narzędzia tortur" do ręki ucieka do siebie. Do zdjęcia robi zbolałą minkę. Berni wręcz przeciwnie. To urodzony model. Po początkowej fazie ciężkiego ADHD zmienił się w cudownego psa. Baja jest obłędna, ale on wymiata. Oboje tworzą nieprawdopodobny duet. W domu jest idealnie, żadnych szkód, wchodzenia na łóżka, wykradania z kuchni, prucia worków na śmieci, brudzenia, gryzienia etc. Do czesania każde chce być pierwsze, wyczesane z każdej strony, łącznie z łapkami i ogonkiem. Spędziliśmy razem pierwsze święta. Choinka stoi w całości, jest pięknie i ostrożnie obchodzona. Nawet przy całym domu gości parka zachowywała się idealnie. Dały taki popis grzeczności i zrównoważenia, że pańciostwo mało z dumy nie pękło.
Nie było niestety tak różowo jakbyśmy sobie tego życzyli. W poniedziałek 23.12 na ostatnim, wieczornym spacerze Berni wpadł pod samochód. To okropne przeżycie nie do opisania. Natychmiast został zawieziony do weterynarza. Po ponad dwugodzinnym zabiegu okazało się, że jest znacznie lepiej niż wyglądało na początku. Udało się zszyć mięśnie i wszystkie uszkodzone naczynia, oko jest całe, a poza dużą raną na pysku nie ma żadnych innych obrażeń. Około 2.30 w nocy chłopcy przywieźli go domu, wnieśli bezwładnego olbrzyma, który słysząc mój głos, zamachał kitką. Był obolały i poobijany, ale cały. Berni to twardziel, dwa razy trzeba było uzupełnić znieczulenie, a i tak pod koniec zaczął się budzić. Będąc obolałym, poranionym i strasznie przestraszonym, pokazał jakim na prawdę jest psem i jak bardzo zżył się z nami. Ufność i oddanie dosłownie powaliły nas na kolana. Baja również przeżyła wypadek Berniego. Może udzieliła się jej moja nerwowość? Siedziała pod furtką wyglądając Berniego i cichutko popiskiwała. Przestała dopiero jak wrócili do domu. Rana ładnie się goi, we wtorek ściągniemy szwy. Ponieważ Berni dostaje zastrzyki, to codziennie widzimy się doktorem. A Baja momentami zastępuje pielęgniarkę. Berni ma kołnierz, więc nie może się podrapać a swędzi, wtedy Baja przychodzi i oblizuje ranę. Zgrały się idealnie.
Nie ma się co czarować. Wypadek jest naszą winą, nie upilnowaliśmy chłopaka.
Nie lubię zdjęć....
Znowu? Nie widać, że nie chcę?
Się uparła
Wszędzie te aparaty...
No proszę Cię, zabierz to coś...
Nigdzie mi nie da poleżeć, stąd tez się zbieram. Tak do razu Baja reaguje na aparat.
Pan pies w kąpieli
Mam coś dla ciebie
Biedny jestem...
ale sobie radzę
daj zabawkę, no daj
no mówiłem, że dam radę
zdjęła mi ten abażur, ale pilnuje. Jestem grzeczny, nie drapie.
tak sobie wypoczywamy, oboje
I pozdrawiamy Was cieplutko
od Bajeczki
i pysiaki razem
Ponieważ zauważyliśmy, że Bajeczka nie lubi hałasu, a zaczyna się strzelanie fajerwerkami, we wtorek po zdjęciu szwów Berniemu, wyjeżdżamy w cichsze rejony. Bernusiowi przyda się rekonwalescencja i duuużo ruchu z Bajeczką.
Wszystkim życzymy szczęśliwego Nowego Roku.
Ps. królik nadal jest do jedzenia i musiał zmienić miejsce zamieszkania
Na wiosnę spróbujemy znowu