Opisana sytuacja przypomina mi moją "przygodę" sprzed kilku miesięcy. Nakreślę tylko, że mieszka z nami nasze stareńkie, ślepe i głuche Psie Szczęście, świadomie przygarnęliśmy dwa schroniskowe Koty. Potem dołączyła porzucona Sunia i dwa Koty "interwencyjne"(maltretowana Kotka i kilkutygodniowe Maleństwo niegdyś w stanie opisanym jako "skrajne wycieńczenie"). Dzwoni znajoma z gatunku takich, którzy przypominają sobie mój numer tylko gdy czegoś potrzebują.
- Cześć, jesteście w domu?
- Tak.
- A to fajnie, zaraz u was będę, bo widzisz byłam u znajomych, a tam im się ta ich suczka oszczeniła i aż sześć małych miała, to co miałam robić zabrałam jednego. Wiesz jak trudno znaleźć dom dla kundelka... No ja nie mogę mieć psa. Pomyślałam o was, bo ta wasza psina taka już stara... Weźmiecie sobie takiego malucha, to zanim wam wasza zdechnie, to mała odchowana będzie. To ja już pędzę, będę u was za pięć minut.
- Świetnie, tylko, że prawie pół roku temu wyprowadziliśmy się z Bydgoszczy, mieszkamy na wsi, a co najważniejsze - nie planujemy przygarnąć szczeniaka.
- Wyprowadziliście się na wieś, a to jeszcze lepiej...
Byłam baaardzo asertywna. Szczenię wróciło do matki i rodzeństwa. Mam nadzieję, że znajoma usunęła mój numer z kontaktów.