Pora sie przyznać! Mamy go! Facet ma na imię Berni i jest bardzo, bardzo przystojnym gościem. Trochę brudnym, dziś mocno pobudzonym. Na dzien dobry w schroniku dostałam buziaka. Potem ładnie poszedł na spacer. Jak na gościa odpietego od budy - rewelacja. Po pol godzinie poznał mopsika. Zachowanie bardzo fajne, wiec zdecydowaliśmy ostatecznie, ze bierzemy chłopaka do domu. W samochodzie bardzo ładnie, żadnych ekscesow. Tak jak nie chcial wejść do bagażnika, tak wyjść tez nie. Koniec końców wypadł, bo tak wyciągał głowę za smakolykiem, ze sie zsunal na ziemie. Pierwszy spacer razem z Baja, bardzo ładnie. W domu tez. Co prawda po godzinie tolerancji, jak sie zorientowala ze to raczej nie gość, zaczęła pokazywać kto tu rządzi. Kobiety góra! Na razie, odpukac, bardzo ok. Poza obsikana lodówka, strat własnych brak. Chlopczyk po czwartkowej kastracji lekko krwawi. Na razie brak powodów do niepokoju. Zdjęcia wieczorem. Teraz dzieciaczki smacznie śpią.