Szanowne Panie!
Przeczytałem ten wątek i tak sobie myślę, że prawda jak zawsze leży po środku. Jako posiadacz "prawieberneńczyka" pragnę zauważyć, że kojec może być przydatnym. I nie mówię tu o permanentnym trzymaniu psa zamkniętego za kratkami, bo to faktycznie jest nieludzkie (nasza Jessie pewnie by mnie w czymś takim nie zamknęła) i stosowane zbyt często może faktycznie "spłaszczać" inteligencję psa.
Ośmielę się jednak zauważyć, że są sytuacje gdy incydentalnie pies musi zostać odosobniony. Każdy z nas ma jakieś życie poza zawodowym. Rodzinne, towarzyskie - jakiekolwiek. Miewamy gości mocniej już słabiej z nami związanych. Bywają ludzie, którzy psów (zwłaszcza dużych) się po prostu boją. Bywają goście, którzy odwiedzają nas ze swoimi futrzakami, które bywają inteligentne inaczej lub po prostu z naszym milusińskim nie przypadają sobie do gustu. Bywają w końcu dzieci, które nie znają umiaru w zabawie z psem (lub zabawie psem) i dla futrzastego szczęścia kilkugodzinny pobyt w bezpiecznym miejscu może być bezcenny (i bezpieczny też dla takiego dziecka, bo nawet cierpliwość berna ma swoje granice - a przekonał się o tym nasz listonosz, bo Jessie wybitnym stróżem jest).
Bywają sytuacje gdy nasze sunie mają szczenięta. I nie tylko przez ich niesforność kojec może się przydać bo mały bern pocieszny jest a są istoty, które zagłaskałyby lub zatuliłyby maluchy na śmierć podczas swoich wizyt.
Więc proponuję ograniczyć emocje i nie wpadać w ekstremizm. Bo dla ludzi myślących posiadanie kojca nie równa się z permanentnym z niego korzystaniem.
Pozdrawiam.
PS. I w temacie kojców jeszcze. Podoba mi się ten większy jednak zadaszenie z blachy falistej zamienia go w piekarnik i bęben (w przypadku deszczu lub gradu), proponuję dachówkę bitumiczną i podłoże w postaci piaszczystej lub grys kamienny frakcja 7 (nie nagrzewa się tak jak deski, a poza tym absorbuje "wilgotności" i łatwo się sprząta w takim kojcu).