Filmiki? No cóż, nic ponad to, czego się spodziewałem.
Wszystkie moje psy, zawsze podróżowały w samochodzie wyłącznie na podłodze, schowane za oparciem przedniego fotela. Lub, czasami luzem - welsh terier - przed nogami pasażera przedniego fotela. Tylko musiał siedzieć grzecznie (ten pasażer), nogami nie ruszać i broń Boże pokazywać pieska paluchami, jeśli kończyny były mu potrzebne. Przestawienie ścierpniętych nóg pasażera wymagało wyprowadzenia pieska na spacerek, a po powrocie, wolne od nóg (w tym momencie) miejsce, do następnego spacerku piesek obejmował w posiadanie i bronił swego terytorium zaciekle.
Nie ma samochodu przystosowanego do przewozu psa w pojęciu kogoś, komu psina leży na sercu. Podejmowane kompromisy najczęściej ujawniają prymat wygody dwunożnych i ekonomii a potem "wygody" pieska.
Stosowany do dzisiaj system wdrożyłem jeszcze w czasach, w których samochodów do wyboru nie było w ogóle. System musiał być uniwersalny.
Postawiłem na bezpieczeństwo, wygodę dwunożnych przenosząc na dalszy plan według wzoru: ?może też jechać...? ? ?Siedzenie ma całe do dyspozycji, a z nogami niech se robi co chce, byle pieskowi nie przeszkadzało. Podłoga jest pieska i już!?
Przy czym, ochrony tapicerki nie było na liście powodów.
Gniazda przednich pasów bezpieczeństwa mocowane są przeważnie do tunelu wału napędowego. W mocowaniu gniazda przedniego pasa, wymieniam dotychczasową śrubę na śrubę oczkową do montażu sportowych pasów szelkowych np. Sparco ? 15 zł, za pomocą której przykręcam z powrotem ?ludzkie? gniazdo mocowania pasa, uzyskując dodatkowo mocne psie oczko - czyli punkt połączenia psa z nadwoziem.
Gdy rzemiosło jeszcze potęgą stało, zaprzyjaźniony rymarz z taśmy pasa bezpieczeństwa i detali odzyskanych z uprzęży spadochronowej, szył moim psiakom według mojego pomysłu szelki na miarę.
Karabinki i linka łącząca szelki z psim oczkiem, też pochodziły z lotniczego demobilu. Nie zawracałem sobie głowy danymi wytrzymałościowymi uznając, że musi wytrzymać skoro było wyprodukowane do utrzymania żywego w powietrzu.
Po za tym, najprawdopodobniej te dane były na równi tajne z instrukcją owijania onuc i próba nabycia w tamtych czasach, takiej wiedzy mogła grozić codziennym widokiem białych misiów w drodze do pracy ku chwale idei wiecznie żywych, które zdechły w demokracji.
Za demokracji?: w psie oczko na tunelu, wpinam alpinistyczny karabinek z zamkiem w postaci agrafki prostej o wytrzymałościach: podłużnej - 22 kN, poprzecznej - 9 kN, z otwartym zamkiem - 7 kN.
Do tego karabinka podpinam krótką alpinistyczną pętlę stanowiskową o wytrzymałości 22 kN, którą wytwórca dedykuje: ??przede wszystkim do zakładania stanowisk asekuracyjnych i przelotów w ścianie? z kolejnym karabinkiem jw, który wpinam w uprząż psa.
Obecna uprząż psa, to szelki z taśmy poliamidowej dostępne w chomiczo-psich sklepach, wyregulowane na psie jak producent założył a następnie ręcznie zszyte, aby regulację pozbawić możliwości poluzowania w wypadku szarpnięcia.
Cały czas jestem otwarty na inne pomysły i nie wykluczam wymiany (samych szelek) na ofertę, o której wspomniałem w poprzednim poście.
Karabinek dopinam od spodu (pomiędzy łapami), bezpośrednio do taśmy- łącznika obejmy szyi z obejmą tułowia. Karabinek swobodnie przesuwa się po tym łączniku dając psinie dodatkową swobodę manewrów w osi poprzecznej samochodu.
Oczka do wpięcia smyczy wymagają na czas podroży połączenia karabinkiem jw. Te oczka to najsłabszy punkt. Potem jest uprząż, o nieznanej wytrzymałości? Plastikowa klamra służy jedynie do utrzymania szelek na grzbiecie przed zapięciem smyczy.
Długość zastosowanej pętli (tej ?do przelotów w ścianie??) wraz karabinkami, pozwala psu jedynie na swobodne leżenie na podłodze (oby jak najdłużej), stanie i siad na granicy naciągu lub przemarsz z obrotem na przeciwną stronę tunelu, gdy mu cosik ścierpnie.
Natomiast skutecznie niweczy jakąkolwiek inicjatywę zwiedzania samochodu w jego osi podłużnej.
Psiak w samochodzie, w porównaniu z resztą i tak ma więcej swobody ruchu, a rozglądanie się po świecie musi podobnie jak ja, odłożyć do czasu wystąpienia bardziej sprzyjających okoliczności.
Współczesna dostępność alpinistycznych akcesoriów wytrzymałością przekraczających wielokrotnie siły, jakie zdolny jest znieść żywy organizm powoduje, że skompletowanie zestawu, jaki opisuję zajmie w sklepie chwilkę.
Ideą przyświecającą właśnie takiemu a nie innemu rozwiązaniu było:
1. wymuszenie na kudłatej masie możliwie stałej pozycji bocznej do kierunku jazdy i pobytu na podłodze ? czyli utrzymania owej masy za fotelem, najbliżej mocowania fotela do podłogi, któremu w ten sposób powierzam przeniesienie kudłatej energii na nadwozie gdy zajdzie potrzeba,
2. wymuszenie na kudłatej masie stałego kontaktu z oparciem przedniego fotela w czasie jazdy - schowania go za nim, ograniczając nieuniknione skutki uderzenia, poprzez zminimalizowanie odległości od przeszkody ? jest szansa, że przylegająca stale do fotela masa rozłożona na oparcie i to co poniżej, nie połamie oparcia i nie skręci karku jeśli wykluczymy możliwość lotu np. z poduszki tylnego siedzenia.
(Szelki na pasie wpinane w gniazdo tylnego pasa nie wykluczają lotu do ściany oparcia, co obrazuje filmik wygrzebany przez Uroczą Panią Wielkiego DOMU?.)
3. ponadto, psina przewożona według mojej metody w krytycznym momencie spełni rolę poduszki wobec innego Życia podróżującego w foteliku, któremu niesprzyjające okoliczności zakłóciły błogostan.
I w crash teście, na żywca, to rozwiązanie właśnie w ten sposób zdało egzamin.
Mimo, że w tamtym przypadku głównie chodziło o skuteczne poskromienie dobermana, który gonił wycieraczki przedniej szyby usiłując biegać po desce rozdzielczej, gdy los wdrożył scenariusz niezbyt radosny, niejako przy okazji, dzieciak przeżył ochroniony przez psa, który niestety, odtąd już nigdy na żadną wycieraczkę nie spojrzał.
Opisany system stosuję również w kombi, mimo iż posiada on punkty mocowania pasów bezpieczeństwa w przestrzeni tzw. bagażowej, nie chcę mieć za sobą obiektu wystającego ponad krawędź oparcia. I obiektowi też nie chcę serwować żadnego spontanu ponad scenariusz, który mu zgotowałem na czas podróży.
I najważniejsze!
Szybkie uwolnienie pieska w przypadku pożaru, najprościej wykonać nożem do cięcia pasów bezpieczeństwa, który podobnie jak gaśnica, powinien być w każdym samochodzie w widocznym i łatwo dostępnym miejscu.
Do klamry naszego pasa też może być utrudniony dostęp, a spacerek w takiej chwili jest bardzo wskazany.
Ustalmy w sobie taki schemat działania. Jest praktyczniejszy niż szukanie po omacku klamry lub karabinka.
Wszystkie systemy bezpieczeństwa i tak są jednorazowego użytku i nie ma powodu ich oszczędzać (po użyciu!).