Potwierdziała się wstępna "robocza diagnoza" naszego weta, Jarecik cierpi na ostre zapalenie trzustki, pewnie już przechodzace w zewnątrzwydzielniczą niewydolność trzustki.
Jaret jest przykładem złej diagnozy i niejednoznacznych objawów choroby. Z perspektywy czasu widzę że chorą trzustkę Jaret miał prawdopodobnie zanim do nas trafił. Choroba często przebiega łagodnie i "falami" a jej objawy przypisywane były innym przyczynom. Niezbyt ładna kupa, okresami luźna, jasna, kilka razy dziennie była brana za skutek złego odżywiania w "poprzednim" życiu, wiązana z dużą wrażliwością żołądka, reakcją na zmiany karmy, stres czy przeforsowanie. Zwłaszcza ze były okresy kiedy wszystko było OK.
W momencie pojawienia się problemu z łapa, wszystkie objawy wiązano już z nią, tymczasem gwałtowne spadki formy, okresowy brak apetytu, brzydka podśmierdująca sierść, a nawet opuchlizna łapy były spowodowane chorobą trzustki.
Jest to dobry moment żeby napisać coś o weterynarzach. Przychodnię do której chodzę od przeszło dwóch lat, która cieszy się bardzo dobrą opinia, która uratowała Sabinę i która gorąco polecałam, stała się tak popularna że powoli zmieniła się w dom wariatów, lekarze się nie wyrabiają, spieszą sie, zaczynają tracić kontrole nad tym co robią z poszczególnymi pacjentami. Jedyne co ostatnio mi proponowali w sprawie Jareta to kolejna sedacja, pobieranie wycinak i dalsze operacyjne leczenie łapy, (wszystkie objawy wiązali z możliwością nowotworu). Nie wyraziłam na to zgody i poprosiłam o wykonanie badań krwi Jareta, o bardzo złych wynikach nie zostałam poinformowana (wcześniej zawsze od razu miałam informacje). Zdecydowałam się na konsultacje z innym weterynarzem, który psa potraktował jako "całość", z łapą uważa ze nie jest źle, jest to problem drugorzędny, natomiast wszystkie objawy powiązał z wątrobą i trzustką, co potwierdziły testy TLI.
Na temat chorób trzustki założyłam nowy watek, polecam do przeczytania.
http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=1393.0Jarecik ma sie troszeczke lepiej, z chorą trzustką można żyć, trzeba tylko bardzo ściśle przestrzegać diety i podawać enzymy. Bardzo biedactwo schudł ostatnio, i forma była bardzo marna, ale od kilku dni jest trochę lepiej, powoli podajemy więcej jedzenia i dostaje enzymy. Wiem żę choroba ma tendencje do nawrotów wiec cały czas trzeba Jaretka pilnować, ale mam nadzieje że jeszcze nacieszy sie życiem.
Za piłeczką gania po ogrodzie, tylko dłuższe szaleńcze spacery zostały na razie odstawione.