Weszłam do domu i pędzę do Was z dobrymi nowinami.
Przed 20-tą odbierałyśmy z
Dambelią małą od wetki, choć jest jeszcze słaba i uśmiechała się "nieśmiało" ogonek merdał jak należy.
Sama chciała wejść do auta. Będzie dobrze.
Dambelia na razie nic nie napisze bo mądrzy inaczej
, kopiąc jakieś doły na ulicy, przecięli kabel od internetu.
Niektórzy z Was znają moje wzajemne relacje z komputerem tudzież innymi urządzeniami opartymi na elektronice itp. ( kompy przy mnie wybuchają a telefony komórkowe nabierają wody )
Dziś kolejny raz przekonałam się, że toto też bywa złośliwe.
Mogłam uraczyć Was pięknym zdjęciem
Meli w wyśmienitym towarzystwie dwóch błękitnookich kobitek.
Ale oczywiście mój telefon postanowił zawiesić się w właśnie tym czasie, gdy wychodziłyśmy z lecznicy.