Jaret ma bardzo wielu przyjaciół i wielbicieli, często pytają co z jego zdrowiem, a ja nie bardzo wiem co odpowiedzieć. W dalszym ciągu tak naprawdę nie ma diagnozy, wiadomo ze stan zapalny tkanki tłuszczowej i węzłów chłonnych był skutkiem a nie przyczyną. Ja podejrzewam ze początkiem choroby było rozcięcie poduszki w łapie jeszcze w zimie, które zagoiło sią, ale nie zarosło, została głęboka kieszeń. Prawdopodobnie w tej kieszeni coś się zadziało, powodując zakażenie i późniejsze kłopoty. Kiedy okazało się po biopsji że to jednak nie chłoniak, wet polecił powoli wycofać się z antybiotyku i sterydu, zalecił leczenie zewnętrzne. Rana po zejściu opuchlizny okazała się bardzo głęboka i źle gojąca (tworzyły się strupy niby podobne do poduszki ale martwe). Około 2 tygodni po odstawieniu sterydu opuchlizna znowu wróciła. W związku z tym ze akurat wypadał nam wrześniowy wyjazd Fundacyjny, Jaret dostał zastrzyk ze sterydem i leki przeciw zapalne na weekend. Ci co byli na spotkaniu mogą potwierdzić ze Jaret był w doskonalej formie. Wet w dalszym ciagu podejrzewa obecność komórek rakowych, chce pobrać wycinek, twierdząc że jak minie działanie sterydu problemy wrócą. Choć jestem za robieniem badan, w tym wypadku zdecydowałam się jeszcze wstrzymać. Pobranie wycinka wymaga sedacji, diagnoza da mi informacje czy można usunąć chory fragment operacyjnie. Taka operacja na poduszce jest trudna, wymaga przeszczepów i często łapa bardzo długo i źle się goi. Czy mogę narażać 10-letniego psa z chorym sercem, będącego jak na razie w doskonalej formie, na tego typu badanie i skomplikowana operacje z niepewnym wynikiem? Mija 6 tygodni od ostatniego podania sterydu, zdarza się że łapka Jaretowi trochę puchnie (radzimy sobie z tym robiąc okłady z sody lub altacetu). Ograniczyliśmy zbyt forsowne spacery, a jeśli będzie się Jaretowi pogarszać spróbujemy jeszcze leczenia farmakologicznego i miejmy nadzieje ze jeśli to jest rak to niemłody Jarecik jeszcze go przeżyje.