www.pasterzeforum.pl » ROZMOWY O WSZYSTKIM I O NICZYM » HYDE PARK (Moderator: Aga)
 » Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


© 2017 Fundacja Pasterze. Wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację Regulaminu

Autor Wątek: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III  (Przeczytany 443319 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline ElzaMilicz

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 7774
  • Veritas odium parit.
Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« dnia: Czerwiec 08, 2012, 20:51:13 pm »
Witam w kolejnym wątku ploteczek, który jest kontynuacją -  http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=601.2985

Po cichutku liczę na jakąś bajkę od Agi, na dobranoc.    :grin:

« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 18:15:29 pm wysłana przez Milla »
...zło jest banalne, dobro niepojęte;  bez wiary przewracamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry...
Nara* Tina* Szila* Meda* Aza Jaga

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Aga

  • Pasterz
  • ******
  • Wiadomości: 2435
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #1 dnia: Czerwiec 08, 2012, 21:25:14 pm »
 :grin:
Z racji pory wieczorowej - jak uczyłam Hanię samą zasypiać w pokoju:

Kiedy byłam małą dziewczynką, w moim pokoju, nad regałem z lalkami, tuż pod sufitem mieszkały wróżki - nocne duszki.
Te wróżki cały dzień chowały się w kąciku i nigdy, ale to nigdy, przenigdy nie wychodziły z ukrycia, kiedy na niebie świeciło słońce.
Żyły tak sobie w moim pokoju przez długie lata. Czasami, żeby móc je zobaczyć, przynosiłam im herbatniki i kładłam na stoliku obok łóżka.
Najbardziej zadowolona była wróżka Amelka - która straaaasznie lubiła słodycze.
Te wróżki - nocne duszki wyglądały jak małe motylki. Takie tyci - tyci.
Miały fioletowe skrzydełka, które mieniły się w blasku księżyca.
I powiem wam w sekrecie, że były przepiękne.

Ale udało mi się je zobaczyć może raz lub dwa.
To była sztuka nie lada.
Musicie bowiem wiedzieć, że wróżki - nocne duszki wychodziły z ukrycia tylko nocą.
Ponieważ tylko w blasku księżyca ich skrzydełka za sprawą magicznego, księżycowego pyłu, którego my nie jesteśmy w stanie zobaczyć, pozwalały im latać.
Ale jak one latały.
Jakież to było zjawisko.
Nigdy nie widziałam zorzy polarnej, ale z pewnością były od niej piękniejsze.

Kiedy tak latały nad moim łóżkiem, pył z ich małych fioletowych skrzydełek opadał na moją buzię i wtedy śniły mi się najpiękniejsze sny na świecie.
Wróżki - nocne duszki kochają dzieci i dlatego zawsze mieszkają w dziecięcych pokojach.
I tylko przy dzieciach potrafią tańczyć i latać.
Kiedy do mojego pokoju przychodziła wieczorem mama, żeby utulić mnie do snu, wróżki - nocne duszki były tak obrażone, że przez całą noc nie wyszły z ukrycia nawet na chwilkę.
A ponieważ strasznie je lubiłam - wieczorem dawałam mamie buziaka, mówiłam 'dobranoc' i szybko odwracałam się na drugi bok, żeby zasnąć jak najszybciej, żeby jak najszybciej móc je zobaczyć.

Pewnego dnia, kiedy już wcale nie byłam małą dziewczynką i urodziły się moje dzieci, wróżki - nocne duszki były tak nimi oczarowane i zachwycone, że pewnej nocy, obsypały mnie księżycowym pyłem po raz ostatni, spakowawszy wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziły się do ich pokoju.

Wiem, że dziś tańczą w nocy nad ich śpiącymi, ślicznymi buziami.
Czasem mnie jeszcze odwiedzą na krótką chwilę, ale ja już nie jestem dzieckiem - i już ich nie potrzebuję.
Teraz opiekują się moimi dziećmi.
Wiem, że wróżki są szczęśliwe, a moje dzieci bezpieczne.

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 08, 2012, 21:27:32 pm wysłana przez Aga »

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline ElzaMilicz

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 7774
  • Veritas odium parit.
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #2 dnia: Czerwiec 08, 2012, 22:34:09 pm »
Dzięki.  :heartbeat:  Przeczytałam im, śpią jak susły. 

Oficjalnie mogę się przyznać, że w domu powstał mój osobisty kącik pisarsko-artystyczny.
Nareszcie mam swoją maleńką przestrzeń, swój azyl upragniony, 'swój kawałek podłogi'.
Dzieciom i mężom wstęp wzbroniony!!!  :giggle:

 8)  UWAGA wróżę!

Będziesz na 'swoim kawałku podłogi' gościem od wielkiego święta,
by móc właśnie tam stracić przytomność gdzieś w okolicy 2.30.  :gwizdze:
...zło jest banalne, dobro niepojęte;  bez wiary przewracamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry...
Nara* Tina* Szila* Meda* Aza Jaga

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline aneta i Wiktor

  • Aktywny Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3396
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwiec 08, 2012, 23:51:46 pm »
Znam jeszcze inną bajeczkę na dobranoc  :cheesy::

Przed przeczytaniem bajki wybierz jeden z czterech kolorów, który ci się najbardziej spodobał  i czytaj uważnie. Miłej zabawy


 CZERWONY
ŻÓŁTY
ZIELONY 
NIEBIESKI
 



BAJKA O CZTERECH KRÓLEWICZACH

Dawno, dawno temu we wspaniałym zamku żyli wraz z rodzicami czterej królewicze. Zamek otoczony był wysokim murem, w którym była tylko jedna furtka, a klucz do niej mieli królewscy rodzice. Królewicze wspólnie spędzali wiele czasu. Jako rodzeństwo byli do siebie bardzo podobni, ale też znacznie się różnili. Uczyli się, bawili, psocili.
W miarę upływu czasu rośli i rosła w nich ochota zobaczenia świata poza murem. Chłopcy dwukrotnie prosili już rodziców o pozwolenie wyjścia na zewnątrz. Król i królowa nie zgadzali się jednak, tłumacząc królewiczom, że są jeszcze zbyt mali i niedoświadczeni, aby wyruszyć w wielki świat. Aż pewnego dnia, gdy królewicze poprosili po raz trzeci, rodzice po chwili namysłu, wręczyli im klucze od furtki i pozwolili opuścić mury zamku.
Wielka radość wstąpiła w serca chłopców. Natychmiast rozpoczęli przygotowania do wyprawy. Pierwszy z królewiczów pobiegł do swoich komnat. Ze śpiewem na ustach i okrzykami radości zaczął pakować się do drogi. Z rozmachem pootwierał wszystkie swoje szafy, kufry i skrzynie, wyrzucił ich zawartość na podłogę, przymierzał różne stroje. Robił dookoła siebie moc zamieszania i bałaganu. W marzeniach widział siebie zdobywcą najwyższych gór, odkrywcą nieznanych lądów, pogromcą dzikich zwierząt. Gotowy do drogi sięgnął po raz ostatni do szafy i wyciągnął z niej płaszcz w kolorze czerwonym. Okrył się nim i wrócił do braci.
W tym czasie drugi królewicz energicznie przemierzał swoje komnaty. Lekko zdenerwowany, krytycznym okiem spoglądał na swoje ubrania. Wiele z nich próbował przymierzyć, ale robił to zbyt niecierpliwie, zbyt gwałtownie. W efekcie w krótkim czasie brodził w stercie poszarpanych, pogniecionych, pozbawionych guzików ubrań. Był coraz bardziej zły. Gniewnie mruczał coś pod nosem.
W końcu zerwał z wieszaka płaszcz w kolorze żółtym, owinął się nim, trzasnął drzwiami tak, że zadźwięczały szyby w całym zamku i dołączył do braci.
Do wyprawy przygotowywał się także trzeci królewicz. Powoli i dokładnie pakował swój plecak. Starannie sprawdzał, czy wszędzie są przyszyte guziki, czy nie ma dziur. Dobierał stroje na każdy typ pogody. Nie śpieszył się. Wiedział, że od starannego przygotowania mogą zależeć lisy wyprawy. Na końcu uporządkował komnaty i okrył się płaszczem koloru zielonego. Zanim dołączył do braci, zajrzał jeszcze do zamkowej spiżarni i zabrał spory zapas jedzenia.
Najdłużej trwały przygotowania ostatniego – czwartego królewicza. Ten stanął pośrodku swoich komnat i zapłakał gorzko. Zupełnie nie wiedział, co ma ze sobą zabrać, jak się przygotować. Bezradnie rozglądał się dookoła, trochę bał się tej podróży, wolał zostać w domu. Popędzany przez braci, ciężko westchnął i wyciągnął z kufra płaszcz w kolorze niebieskim.
Czterej królewicze pożegnali się z rodzicami, przekręcili klucz w furtce i z niecierpliwością wyruszyli w świat. Pierwszy biegnie Czerwony. Podskakuje, pogwizduje, wymachuje rękami, co chwila słychać jego radosne okrzyki, bo on jest szczęśliwy z samego faktu podróżowania, czuje, że już za zakrętem czeka go kolejna przygoda. Nie dostrzega drzew rosnących po drodze. Za nim energicznie kroczy Żółty. Mocno i pewnie stawia kroki, patrzy przed siebie, nie rozgląda się dookoła. Odwraca się do tyłu, co i rusz pohukując na swoich braci: „Chodźcie szybciej”.
Jako kolejny, powoli i spokojnie, idzie Zielony. Kroki stawia rozważnie, omija kamienie i kałuże, żeby nie zniszczyć i nie pobudzić bucików i od czasu do czasu sięga do zapasów jedzenia (cukiereczek, ciasteczko, jabłuszko – trzeba przecież dbać o siebie).
Pochód zamyka Niebieski. Idzie wolno, rozglądając się dookoła. Z zachwytem szeroko otwiera oczy. Świat wydaje mu się taki piękny, taki niezwykły. Zatrzymuje się przy kwiatach, liściach drzew. Niestety, bracia Czerwony i Żółty ciągle go popędzają: „Szybciej, szybciej”. Z żalem więc musi opuszczać to, co dopiero zaczął poznawać.
Bracia dotarli do brzegów rzeki. Nie było jednak mostu. Nagle Czerwony dostrzegł kołyszącą się na falach łódkę. Czerwony krzyknął: „Płyniemy” i bez chwili namysłu wskoczył do niej, złapał za wiosła, zaczął nimi wymachiwać na prawo i lewo. Po chwili w łódce był także Żółty. Usiadł na dziobie i powiedział: „Płyniemy pod warunkiem, że będziecie mnie słuchali”. Chciał objąć dowództwo przeprawy, poganiał pozostałych braci. Zielony powiedział: „Zaraz, zaraz, najpierw sprawdźmy, czy ona jest bezpieczna” i starannie sprawdził, czy łódź jest solidna, czy nie ma dziur. Zajął miejsce z tyłu. Największy kłopot był z Niebieskim. Był wręcz przerażony perspektywa takiej podróży. Stał bezradnie na brzegu, a po policzkach płynęły mu łzy. Powiedział: „Poczekajcie, ja jeszcze wszystkiego nie obejrzałem”. Bracia nie słuchali, tylko wciągnęli go do łódki.
Tak się szamotali, rozchlapując wodę, że nagle wiosła wypadły Czerwonemu z ręki i popłynęły z nurtem rzeki. Żółty aż zsiniał ze złości. Między nim, a Czerwonym wybuchła awantura. W tym momencie dał się słyszeć nieśmiały szept Niebieskiego, że tak naprawdę nic wielkiego się nie stało. Woda jest spokojna, niezbyt głęboka, a płynąc z prądem też jest przyjemnie. W końcu gdzieś przecież dobiją do brzegu. Bracia posłuchali rady Niebieskiego. Czerwony powiedział: „Nie ma, co się przejmować, gdzieś dopłyniemy”. Żółty powiedział: „to wszystko przez to, że mnie nie słuchaliście”. Wreszcie umilkli i podziwiali piękno okolicy. Niebieski umilał im czas śpiewem i wierszami, zachwycał się odbiciem promieni słonecznych w wodzie, pluskiem pływających ryb. Zielony częstował wszystkich swoimi zapasami, Czerwony bawił swoim śmiechem, a Żółty pilnował bezpieczeństwa.
Czterej królewicze nigdy nie wrócili do swojego zamku. Do dziś wędrują po świecie. Są zawsze razem. Czasem się kłócą, ale bardzo, bardzo się kochają. Ty też na pewno kiedyś ich spotkasz.


CZERWONY- sangwinik, ma siłę do działania, niczego się nie boi i dodaje grupie odwagi. Jest wizjonerem, ale może nie zauważyć szczegółów, ludzi na swojej drodze, nie dostrzega niebezpieczeństw.
ŻÓŁTY – choleryk, potrafi rozdzielić zadania, ma także dużo energii, czasem zbyt pochopnie wywołuje emocje.
ZIELONY – melancholik, zawsze wie, gdzie co leży, lubi planować i postępować według planu, źle bez niego się czuje. Jednak jest dość wolny.
NIEBIESKI – flegmatyk, potrafi zobaczyć to, czego inni nie dostrzegają, ale boi się zrobić pierwszy krok.
 
 :friends:



 
 

Aneta, Wiktor, Baja(*), Barina (*), Luna, Dona, Adonis i Gizmo
Bajeczko, kocham, bardzo tęsknię, pamiętam .....

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Kasia i Piotrek

  • Wolontariusz
  • *****
  • Wiadomości: 1023
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #4 dnia: Czerwiec 09, 2012, 07:59:43 am »
Zapraszamy na kawkę


Miłego dnia!  :wub:

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline aneta i Wiktor

  • Aktywny Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3396
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #5 dnia: Czerwiec 09, 2012, 10:08:24 am »
Do tak pysznej kawki przydałoby się jakieś dobre ciasteczko... :th_0girlcupcake:
Aneta, Wiktor, Baja(*), Barina (*), Luna, Dona, Adonis i Gizmo
Bajeczko, kocham, bardzo tęsknię, pamiętam .....

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Milla

  • Nowy Użytkownik*
  • *
  • Wiadomości: 4869
  • Płeć: Kobieta
  • Felicitas multos habet amicos.
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #6 dnia: Czerwiec 09, 2012, 11:19:54 am »

Bardzo proszę i ciasto ;)
Milla, Maja (*) i Bonita
Gdzie wielka rządzi pycha albo wielkie pieniądze, tam łatwo powstaje urojenie, że uważa się swoją zachciankę za mądrość

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Ani@

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 5807
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #7 dnia: Czerwiec 10, 2012, 21:43:30 pm »
Idzie niezła burza  :th_holeinwall:

spokojnej nocy  :b38:

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Ani@

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 5807
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #8 dnia: Czerwiec 11, 2012, 08:11:12 am »
Burza przeszła - strat nie odnotowaliśmy  :friends:

Miłego dnia a na początek kawa i papieroski  8) 8) 8) 8) 8) 8)  wirtualne najlepsze


Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Ani@

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 5807
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #9 dnia: Czerwiec 11, 2012, 08:16:52 am »
Na jednym z norweskich sklepików ukazalo się ogłoszenie o zanalezieniu kota ..........  :giggle:

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 11, 2012, 08:19:06 am wysłana przez Ani@ »

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

liza

  • Gość
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #10 dnia: Czerwiec 11, 2012, 11:26:20 am »
piękny lisek z tego kota :giggle:

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Milla

  • Nowy Użytkownik*
  • *
  • Wiadomości: 4869
  • Płeć: Kobieta
  • Felicitas multos habet amicos.
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #11 dnia: Czerwiec 11, 2012, 18:23:12 pm »
- nie wydajemy psów do pilnowania kartoflisk
Ktoś taki sie kiedyś pojawił? :huh:
na to bym chyba nie wpadła... :th_dash1:
Milla, Maja (*) i Bonita
Gdzie wielka rządzi pycha albo wielkie pieniądze, tam łatwo powstaje urojenie, że uważa się swoją zachciankę za mądrość

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Ani@

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 5807
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #12 dnia: Czerwiec 11, 2012, 20:46:49 pm »
mamy gdzieś w naszych zbiorach takie kartoflisko  :chytry:

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

wiki1710

  • Gość
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #13 dnia: Czerwiec 11, 2012, 20:52:50 pm »
Nie wpadłabyś na to, że chciałby użyć berneńczyka, czy na to, że psy służą do pilnowania kartoflisk (i jeszcze pól kukurydzy)? Niestety to bardzo częste zjawisko.

To prawda....te psy nazywane są psami sezonowymi - po zebraniu zbiorów znikają.

Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III

Offline Julian

  • Wolontariusz
  • *****
  • Wiadomości: 3361
Odp: Poranno-wieczorny wątek dla kawoszy i nie tylko ... cz.III
« Odpowiedź #14 dnia: Czerwiec 11, 2012, 21:17:07 pm »
Czego to ludzie (albo nieludzie) nie wymyślą. :th_dash1:


 



Estalia by Smf Personal