Pinia byłaby dumna z córeczek
Żeby sobie czasem nikt nie myślał, że Pinia to tylko tak leży i patrzy sarnimi oczami w dal...
Fakt, w domu jest niesłychanie grzeczna - tylko czasem kradnie pluszaki, zanosi do kenelki w w spokoju dokonuje na nich sekcji
Poza tym - to młoda koza
W ogrodzie skacze, biega i zaczepia do zabawy. Japa uśmiechnięta a ogon chodzi na okrętkę. Może w niedzielę uda mi się zrobić jakiś filmik lub przynajmniej coś tam uwiecznić na zdjęciach.
W zasadzie można by rzec, że zachowuje się prawie jak każdy inny pies w jej wieku.
Niestety to prawie robi ogromną różnicę... Pinia nadal z własnej woli nie podejdzie do człowieka - mimo, że nas lubi, cieszy się na nasz widok, lubi jak się ją głaska to... nie podejdzie! Nic nie jest w stanie jej do tego zachęcić, nawet mocno pachnący smaczek.
W domu to nie jest wielki problem - jak się do niej zbliżamy to kładzie się na podłodze - oczywiście już bez paniki, uciekania czy też sikania pod siebie ze strachu. W ogrodzie jest gorzej - Pinia podskakuje, przysiada na przednich łapach i cała jest happy, ale jak się do niej zbliżam to ucieka w bezpieczne miejsce - albo do domu jak są otwarte drzwi albo kojca w ogrodzie.
W zasadzie to jedyna rzecz nad którą musimy ostro popracować, za to chyba najtrudniejsza.
Poza tym - myślę, że już nadawałaby się do adopcji pod warunkiem, że będzie to odpowiedni dom - cierpliwi, ciepli ludzie, którzy dadzą jej czas na dojście do normalności i pogodzą się z tym, że pewnie na zawsze zostanie "kochanym strachulcem" .