www.pasterzeforum.pl » POMOC DLA FUNDACJI » DOMY TYMCZASOWE (Moderator: Camara)
 » Migawki z Domu Tymczasowego

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


© 2017 Fundacja Pasterze. Wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację Regulaminu

Autor Wątek: Migawki z Domu Tymczasowego  (Przeczytany 5707 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline ElzaMilicz

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 7774
  • Veritas odium parit.
Migawki z Domu Tymczasowego
« dnia: Luty 11, 2011, 19:49:33 pm »
Zakładam ten wątek chcąc przybliżyć osobom postronnym i obserwatorom realia w Domach Tymczasowych.  :grin:
Zapraszamy przyjmujących 'bidy' na DT do podzielenia się z nami swoimi doświadczeniami.

Pytania proszę kierować na PW- z przyjemnością na nie odpowiemy. Dziękuję!  :kiss:

...zło jest banalne, dobro niepojęte;  bez wiary przewracamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry...
Nara* Tina* Szila* Meda* Aza Jaga

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline ElzaMilicz

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 7774
  • Veritas odium parit.
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 11, 2011, 19:56:37 pm »
2010.10.31  Ani@ napisała

To ja na pierwszy ogień. Jestem świeżo po piątkowym tzw "dniu gospodarczym" mycie podłóg, odsuwanie mebli w celu porządnego odkurzenia kłaków i praniu legowisk  :kiss: .... dzisiaj mogę zacząć porządki od początku.

Czytając wypowiedzi wielu osób na różnych psiarskich forach dochodzę do wniosku, że o kosztach i wyrzeczeniach jakie podejmuje DT mogą powiedzieć tylko osoby, które wzięły bezdomnego psa pod swój dach.


Cóż z tego, że napiszę, że ledwo przytomna po 6 rano wychodzę z Billą na spacer, bo potem muszę dowieźć do szkół i przedszkola moją czwórkę dzieci. Potem nakarmić tymczasowiczkę, podać antybiotyk, który skutecznie 3 razy wypluwa, wyprać posłanie, zmienić ubranko posterylkowe bo coś tam wycieka z rany a chcę, by sunia miała czyściutko, szczotkuję sieć, z wielką delikatnością i wyczuciem muszę wyciąć kołtuny, które są tak blisko skóry, że łatwo zranić . Bo dbam o nią czasem bardziej niż o swoją sukę. Cóż z tego, że napiszę iż 4 razy jeździłam z nią do weta i za chwilę pojadę po raz kolejny. To tylko słowa...

A co mam powiedzieć, ludziom, którzy dzwonią:
"Aniu mamy taką małą pokraczną trikolorową przybłędę ! Pomóż!"
co ma powiedzieć Elza: "Spadaj na drzewo prostować banany bo ratujemy tylko szwajcary rodowodowe lub bardziej w typie niż ten?"
Więc bierzemy tą małą kłapiącą zębami pokraczną przybłędę i wyprowadzamy na ludzi. A potem dwoimy się, by znaleźć jej dom.

Dziewczyny (Elza i Camara) odbierają dziesiątki głupkowatych telefonów po których najchętniej człowiek zalałby się w trupa, by odebrać właśnie ten jeden najważniejszy - telefon od fajnych ludzi.

Jakby patrzył na Was wasz własny osobisty mąż gdybyście całe popoludnie wisiały na telefonie a następnego dnia cały wieczór i tak dzień w dzień? A potem obejrzał rachunek? - jego mina bezcenna

Rozliczenie kosztów tymczasa to kolejna para kaloszy. Dom tymczasowy oprócz ogromnej pracy fizycznej i wychowawczej zawsze dopłaca ze swoich pieniędzy do utrzymania psa.
Czy w zestawieniach kosztów DT od Elzy pojawiło się 300zł/ za telefon, moje 200zł za wywóz szamba bo zużywam więcej wody na 1 dodatkowe pranie dziennie?

Trzeba spojrzeć dalej, by dostrzec więcej...
Jasnego spojrzenia przed siebie życzę wszystkim tego pięknego słonecznego dnia.   :grin:

Pozdrawiam wszystkie Domy Tymczasowe, którym opieka nad bezdomnym psem dodaje skrzydeł  :grin:


==============================================================================


2010.11.02 Ani@ napisała

Nie należy kucać! 

Psy biegają przeszczęśliwe po łące węszą wśród traw nowe zapachy. Rozwiane uszy trzepoczą na wietrze.
Ostatnie promienie słońca tego dnia miło grzeją w plecy.   :grin:

Myślę sobie kucnę na chwilkę popatrzę na zabłąkaną w liściach biedronkę   :kiss:
Jest sielsko, uroczo, w oddali muczy krowa .... uroki wsi na maxa!

Ale nagle jak rakieta pędzi uradowana Billeczka  :huh: Pędzi rozanielona widokiem mojej twarzy na niższym poziomie. Pędzi z wywalony jęzorem i wiem, że nie zdoła wyhamować a ja nie zdążę wstać do pionu. Szybko przez moją głowę przebiegają fizyczne wzory na prędkość i masę.

Spotkanie mojej szczęki z rozpędzoną Billeczką nie należało do przyjemnych  na szczęście wszystkie moje zęby są na miejscu.

Od dzisiaj wiem - Nie należy kucać!
« Ostatnia zmiana: Luty 11, 2011, 20:00:14 pm wysłana przez ElzaMilicz »
...zło jest banalne, dobro niepojęte;  bez wiary przewracamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry...
Nara* Tina* Szila* Meda* Aza Jaga

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline Ania

  • Nowy Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 60
  • Sanga i Vigo (*)
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 18, 2011, 14:47:09 pm »
Moje wspomnienie domu tymczasowego - jako niedoświadczona.
Śliczna sunia Jesi znalazła się u nas w domu - nie powiem, że jako nowicjuszka byłam pełna obaw jak zostanie przyjęta przez moje psy i jak ja sprostam zadaniu. Wszystko zrobiliśmy według wskazówek doświadczonych osób. Przyjęcie na posesji super nawet bardziej niż super - szczególnie przez Vigo.
Okazało się, że sunia ma cieczkę o czym nie zostaliśmy powiadomieni przez właścicieli. Zanim się zorientowaliśmy w czym rzecz Vigo nie powiem miał używanie - wcale nie było łatwo go odciągnąć od suni, cały zaśliniony - jakby w wodę wpadł, tętno nie powiem jakie, oddech jak po wyścigu - coś jest nie tak. Ja swoje psy na spacer, ale gdzież tam kawaler jak się uwalił na jezdni to ani rusz - do domu to owszem nawet biegiem, na spacer gdzie tam - nawet smaczki nie działały - jest bardzo łakomy. Po długich negocjacjach ruszyliśmy - spacer biegiem załatwił co trzeba i powrót na złamanie karku (wbrew pozorom spacer trwał godzinę - z czego 30 min leżenie). W tym czasie  - mąż zorientował się w czym rzecz. No więc psy odseparowane, ale co dalej. 21.00 telefon do ElzyMilicz po ratunek - miałam wrażenie, że Vigo padnie na zawał.
Instrukcja - umyć porządnie sunię, wyperfumować tyłek aby zabić zapach, zamknąć psy oddzielnie na noc - jutro coś wymyślimy. Zrobione nie powiem smrodek w domu nie do zniesienia, nie dosyć, że sunia śmierdzi - nawet nie psim zapachem, to jeszcze te perfumy, które mąż wynalazł chyba sprzed trzech lat. Mieszanka zabójcza.
Noc długa, burzliwa i nieprzespana. Sunia nie śpi, szczeka zamknięta w pomieszczeniu gospodarczym, Vigo piszczy i wyje w salonie, gdzie ja próbuję spać z Sangą - oczywiście obydwie na kanapie. Reszta rodziny całe szczęście nie słyszy koncertu na dwa głosy.
No nadszedł ranek. Moje psy ze mną na spacer, dość wczesny i super szybki, bo Vigo więcej leży jak idzie, natomiast wraca - prawie leci. W tym czasie sunia zostaje wypuszczona na ogród. Śniadanie dla psów i dzieci, totalne wietrzenie. Vigo zostaje w domu, obydwie suńki na ogród - jedna się cieszy, druga Sanga nie bardzo - mam wrażenie, że po godzinie to już kara - jest zdecydowanie psiem domowym. No i się zaczyna - Vigo leży uśliniony i zdyszany przed szybą w salonie i pewnie myśli dlaczego ja nie mogę wyjść. Leci do drzwi wejściowych - zamknięte, ale co tam w nich jest szybka, widać sunię, może uda się wyjść, skacze tak długo na klamkę, że --hurra nareszcie udało się je otworzyć i już przeszkody nie ma. Teraz za każdym razem się udaje. Pies na dworze, sunia na dworze, nareszcie jest moja, psa trzeba zawołać - totalna głuchota, zaciągnąć do domu - warczy i pokazuje zęby, dobrze, że ma szelki - to ja po smycz i próbuję zaciągnąć - nic z tego mam wrażenie, że założył betonowe butki, które wrosły w trawę, do tego Sanga, która podskakuje naokoło mnie i próbuje liznąć i dzieci zamiast pomóc pokładają się ze śmiechu - wcale się im nie dziwię. Potrzebuję pomocy - mąż - Vigora na ręce i do domu - nie było to łatwe ale się udało. Na pysiu psa smutek znowu mnie zamknęli i za co. Znowu Vigor leży przed szybą w salonie a Jesi jak gdyby nigdy nic paraduje po tarasie i nęci. Nie napiszę jak się mąż o niej wypowiadał, bo mi wstyd.
No do południa musimy przetrzymać, dobrzy ludzie przyszli z pomocą za którą serdecznie dziękuję.
Sunia pojechała, ja wróciłam do domu - wysiadam z samochodu i co widzę Vigo w samochodzie - nie wiem jak, kiedy i którędy wszedł - no cóż zapach suni pozostał - teraz może tylko powęszyć.
No to na tyle - to był mój pierwszy raz, chrzest bojowy. Ale co tam sunia skradła moje serce i nie tylko moje, bo przez ten krótki czas jaki była u nas wybrała sobie męża, za którym chodziła krok w krok.

Dzisiaj wklejam moje wspomnienia i wierzcie mi, że do tej pory jak wjadę samochodem do garażu i otworzę bagażnik to kto po nim buszuje - mój Vigo mimo, że Sanga obrała go sobie jako kryjówkę w chwilach największego według jej psiego rozumku - zagrożenia i to jej zapach powinien tam być.
Pozdrawiam Ania

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline joanna js

  • Aktywny Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 1593
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #3 dnia: Maj 12, 2012, 00:45:03 am »
O tym jak byliśmy DT

Fatalny rok 2011, w kwietniu rozchorował się nam Bursztyn - nasz cudny BPP, kilka miesięcy prawdziwej walki, w najgorszym momencie pięć pod rząd nieprzespanych nocy, chodziliśmy "na rzęsach". Jakby to było za mało, mój tata dostał udaru, kiedy przyjechał do nas na weekend majowy i zamiast u nas na działce wylądował w szpitalu. Ja na tabletkach na ciśnienie choć zawsze miałam zbyt niskie, Mój na kropelkach na uspokojenie. Na dodatek w pracy bryndza , prawnik powiedział, że tylko kwestią czasu jest , kiedy się trafi na jakąś kanalię. Szkoda, że akurat w tym momencie.
Tata jakoś z tego wyszedł, Bursztyn niestety nie, umarł w końcu sierpnia na spacerze.

Kiedy trochę z nas emocje opadły , podjęliśmy decyzję, że musimy gdzieś wyjechać, żeby się oderwać, bo wszystko jest na dobrej drodze, żebyśmy .... zwariowali. Ale już właściwie była jesień, a ja zimowych urlopów brrr ... nie lubię. Zatem zgodnie ustaliliśmy, że bezwzglednie wyjeżdżamy na wiosnę, bo do lata nie dotrwamy i to daleko, najlepiej zagranicę. Wszystko zaklepaliśmy, opłaciliśmy i czekaliśmy, aż minie jesień i zima.
Zamiast spacerów z naszym berneńczykiem podglądaliśmy fundacyjne forum. Minęła jesień, zima się kończyła. Jakaś sfora 6 berneńczyków nagle potrzebowała pomocy! Już od dłuższego czasu brak nam było spacerów, więc zaproponowaliśmy, że pomożemy jako DT. Ale jakoś wszystkie biedy zostały rozdysponowane, ze spacerów nici.
Tydzień, czy dwa później Camara zadzwoniła czy moglibyśmy pomóc, bo zmarła włascicielka 8-letniego berneńczyka, oczywiście jako DT. Psina była gdzieś z wybrzeża, ale znajomi właścicielki zdecydowali się przygarnąć psa. Właściwie dobrze, będzie miał biedaczek mniejszy stres jeśli to ktoś znajomy, ale ze spacerów znowu nici. Zresztą pomyślałam: chyba mamy nie po kolei w głowie, przecież niedługo wyjeżdżamy, zima naprawdę się już kończy, jakoś wytrzymamy , a o nowym psie poważnie pomyślimy w maju po powrocie.

Nagle ktoś z naszego otoczenia prosi nas czy byśmy nie mogli wziąć do siebie któregoś z jego psów, ma psa i sukę BPP, musi je wydać. Odmawiamy kategorycznie, nie możemy wziąć psa bo WYJEŻDŻAMY! Po rozmowie z Camarą dajemy namiary na Fundację. Oczywiście Małgosi obiecujemy pomóc , jako DT na okres 1-1,5 miesiąca tj. do naszego wyjazdu dla psa, bo suki łatwiej gdzieś umieścić. Tydzień później umawiamy się z Elzą gdzieś na trasie, aby razem podjechać i odebrać od właścicielki oba berneńczyki - psa i sukę jednocześnie.
Nic nie mówię , ale troche się martwię , jak to będzie, Mój chyba też. Od razu ustalamy , że na wszystkie spacery będziemy wychodzić razem póki berniołka nie "rozgryziemy", bo może się ciagnąć, rzucać na psy, a może nawet ludzi, w domu damy mu spokój i nie będziemy go zaczepiać , żeby się najpierw oswoił. Ciekawe czy się nie będzie wyrywał i zapierał przy zabieraniu. Jak psu wytłumaczyć, że to nie my go zabieramy z domu tylko w domu go już nie chcą? Najgorzej sobie myślę będzie , jeżeli zacznie wyć albo szczekać zwłaszcza w nocy , że np. chce wyjść na dwór, bo on jest w końcu psem podwórkowym. Już lepiej byłoby , gdyby nawet sikał po kątach, byle cicho, a to całkiem możliwe, przecież to wsiowy buraczek. Inaczej sąsiedzi z bloku nas zabiją. Ale trudno raz się żyje, jedziemy.

Dnia 1 marca Roku Pańskiego 2012 w późnych godzinach popołudniowych przywozimy do nas Barneya psa BPP.
Do naszego samochodu pakuje się bez specjalnej zachęty, nawet można rzec nieco " na chama" i  jedzie grzecznie na tylnej kanapie, oglądając się tylko na samochód Elzy, w którym jedzie jego psiapsiółka Baja.  O zapieraniu się nie ma mowy.
Do mieszkania na pierwsze piętro wchodzi dzielnie bez marudzenia. O tym , żeby zostawić go w spokoju nie ma mowy ! Po kilku minutach w naszym domu pakuje się na kolanka do Pana machając przyjaźnie ogonem i liżąc gdzie popadnie.
Jest 1 marca , w mieszkaniu centralne ogrzewanie działa, więc szykując się do spania zakręcamy grzejniki i w kuchni otwieramy okno, żeby psina nie ziapała zbyt mocno, bo on przecież podwórzowy. I tak jest co noc, a nawet w ciągu dnia przez pierwszy tydzień czy dwa. Ja najwyżej siedzę w dwóch swetrach i owinięta kocem, ale i tak wreszcie dostaję kataru i oświadczam, że koniec tego wietrzenia, bo pies się napewno już zaklimatyzował.
Dzień później Mój przypadkiem widział się z poprzednią właścicielką i dowiedział się, że pies owszem w ciagu dnia był na podwórku, ale nocował w domu oczywiście ogrzewanym i jest do tego przyzwyczajony.

Ale wrażenia po pierwszej wspólnie spędzonej nocy niezapomniane. Obudziło nas świeże rześkie powietrze , śpiewające ptaki za oknem i piękne uczucie , że wszystko powoli wraca do normy. Zwłaszcza, że gdy spuściłam nogi z łóżka przyleciało wielkie puszyste psie szczęście machające ogonem i przytulajace się z całych sił. Wszystkie wcześniejsze obawy prysnęły. I tak z dnia na dzień wszystko było coraz bardziej tak jak być powinno i tylko nie wiem czy ten nasz podopieczny był tak wyjątkowy i cudny , czy dla nas być DT nie było wcale wyrzeczeniem. A może marzeniem?
« Ostatnia zmiana: Maj 12, 2012, 01:12:59 am wysłana przez joanna js »

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline reneczek4

  • Wolontariusz
  • *****
  • Wiadomości: 1236
  • Płeć: Kobieta
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #4 dnia: Maj 12, 2012, 17:25:18 pm »
 :heartbeat: :heartbeat:
Renia i Kika :)

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline wadera

  • Aktywny Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 531
  • Płeć: Kobieta
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #5 dnia: Czerwiec 01, 2012, 12:21:30 pm »
Bardzo Was (DT) podziwiam za pracę, poświęcony czas, włożone serce....
Ja dzisiaj spędziłam noc ze swoją kotką po sterylce - nieprzespaną z resztą bo jeszcze jest maleństwo, które z jednej strony trzeba było przystawiać do karmienia, a z drugiej ubierać mamę, aby nie lizała rany - masakra.
Praktycznie każdy tymczas to przechodzi, to a czasem wiele więcej.
Praca, jaką wykonujecie jest bezcenna :heartbeat:
Ewelina, Grześ, Jakub i Marcel

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline Aga

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 2435
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #6 dnia: Sierpień 09, 2013, 13:55:45 pm »
Bardzo Was (DT) podziwiam za pracę, poświęcony czas, włożone serce....
Ja dzisiaj spędziłam noc ze swoją kotką po sterylce - nieprzespaną z resztą bo jeszcze jest maleństwo, które z jednej strony trzeba było przystawiać do karmienia, a z drugiej ubierać mamę, aby nie lizała rany - masakra.
Praktycznie każdy tymczas to przechodzi, to a czasem wiele więcej.
Praca, jaką wykonujecie jest bezcenna :heartbeat:

Tak zajrzałam sobie do tego wątku...
Zakurzony, zapomniany...

Ciekawe, co dziś powiedziałaby wadera:heartbeat:
Ciekawe, co powiedziałoby wielu z was, którym rok temu nawet się nie śniło, że doświadczą tego uczucia - że zostawią w psich oczach kawałek swojego serca?

...  :friends:

Odp: Migawki z Domu Tymczasowego

Offline wadera

  • Aktywny Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 531
  • Płeć: Kobieta
Odp: Migawki z Domu Tymczasowego
« Odpowiedź #7 dnia: Sierpień 09, 2013, 20:50:05 pm »
Aga, oczywiście masz rację, iż z perspektywy czasu i zdobytych doświadczeń punkt widzenia jest zupełnie inny. Dziś nie myślę o tym, że "ktoś" nie prześpi nocy bo pies po zabiegu; że "ktoś" zrezygnuje z rodzinnego weekendu, bo pies w potrzebie; że "ktoś" musi posprzątac, bo w domu pojawiła się niesocjalizowana bieda..... itd, itd, można by jeszcze sporo wymieniac.
Teraz wiem, iż zostawienie "kawałka serca w psich oczach" znaczy znacznie więcej niż noc na czuwaniu, rezygnacja z  wolnego weekendu czy generalne porządki w domu (nieco częściej niż zwykle  ;))

 :heartbeat:
« Ostatnia zmiana: Sierpień 09, 2013, 20:57:43 pm wysłana przez wadera »
Ewelina, Grześ, Jakub i Marcel


 



Estalia by Smf Personal