Homer z każdym dniem uczy się normalnego życia, jeszcze może nie do końca potrafi opanować swoją radość... ale... wszystko przed nami.
Pani weterynarz jest bardzo fajna, a jak jeszcze pogłaszcze to już w ogóle raj na ziemi, do momentu kiedy nie spróbuje zmierzyć temperatury...
Mimo to, jak na berna przystało już po chwili jest gotów przebaczyć tą zniewagę i dać się pomiziać.
Z berna ma jedynie charakter, bo z każdym dniem z wyglądu zaczyna bardziej przypominać burka, może i szwajcarskiego, ale burka.
Jednak spacer z Nim to czysta przyjemność, grzecznie słucha moich kroków, a gdy ma wrażenie że jestem zbyt daleko, delikatnie popiskuje kręcąc się w miejscu, "Na mieście" idzie grzecznie przy nodze i nie przeszkadzają mu odgłosy samochodów czy kolejki która jeździ przez środek mojego miasteczka. Mijający nas ludzie są mało interesujący, nawet wtedy gdzy przystają by zapytać mnie czy to jest może matka i dziecko, albo dlaczego On taki malutki.
Faktem jest, ze przy mojej krówce, robi wrażenie malucha, i jak na malucha przystało, na kolanka ładuje się bezbłędnie i jeszcze przez chwilkę się pokręci nim zalegnie całkowicie
bern na kolanka... o dziwo się tam mieści
jeszcze podtuczymy troszkę maluszka i będzie słodziak jak się patrzy