Jak w temacie mamy problem z tak zwaną lizawką. Aiduszka zrobił sobie coś takiego na jajeczku, prawdopodobnie gdzieś się otarł na spacerze w lesie i postanowił sam się wyleczyć, tylko zamiast samo ozdrowienia mamy problem i to dość duży i bolesny. Zaczyna mi brakować pomysłów. :th_dash1:Byliśmy tydzień temu u weta, jeszcze nie wyglądało aż tak źle, dostał "Alu " do pryskania ale po dwóch dniach zobaczyłam, że ten preparat nie wysusza tylko jakby zamyka dopływ powietrza i dalej się papra, więc zaczęłam stosować talk z widłaka (już wielokrotnie nam pomógł w różnych stanach zapalnych i lizawkach). Niestety nie mam znaczącej poprawy, wygląda to brzydko, wiem że jest bardzo bolesne, choć Aiduszka nie daje tego po sobie poznać (on tak jak Vector, cierpi w ciszy, nie lamentuje)
. Może ktoś miał z Was taki problem? Podzielcie się swoim doświadczeniem i rada, proszę.
Dodam jeszcze, że staramy się go pilnować by się nie lizał i by pozostałe chłopaki go "nie leczyły".