Chciałabym Wam opisać pewną historię jak zachowują się niektórzy " miłośnicy " psów którzy adoptują szczeniaka , a zarazem jak działają niektóre fundacje i na czym im zależy.
Jakiś czas temu moi sąsiedzi adoptowali szczeniaka z fundacji (nie wiem jakiej), w rozmowie o wizycie przed adopcyjnej mój sąsiad bardzo się oburzył, powiedział, że nikt nie będzie do niego przychodził i zaglądał mu po katach, stwierdził, że on nie zna tych ludzi i nie będzie wpuszczał ich do domu. W tym miejscu chciałabym zauważyć, że przyjmuje do domu psa którego nie zna, a to może być dużo większym ryzykiem dla rodziny niż wpuszczenie do mieszkania kobiety "od zglądania kątów". Nie wspomniałam wcześniej, że Państwo mają dziecko, 6letnią córeczkę która boi się psów, swojego szczeniaka również. Rodzice myślą na zasadzie -przyzwyczai się, tymczasem dziewczynka traktuje psa jak maskotkę. W tej rodzinie jest brak jakiejkolwiek wiedzy na temat postępowania z psem, a właśnie po to są miedzy innymi wizyty przed adopcyjne .W Naszej fundacji Państwo psa by nie dostali, tam dostali, mało tego, podpisali dokumenty o sterylizacji suni i co? właściciel powiedział, że on na pewno jej nie wysterylizuje, bo to głupota. Fundacja od której adoptowali psa nie interesuje się nimi, ktoś mógłby rzec ": i dobrze, mają święty spokój" ,nie każdy musi się od razu wiązać z fundacją na dobre i złe", ale czy nie fajnie jest mieć oparcie w ludziach którzy naprawdę znają się na psach i móc zawsze skorzystać z ich pomocy , a fundacje nie interesuje czy nowi właściciele należycie opiekują się psem i wywiązują się z umowy? Jeżeli fundacja niema czasu na takie sprawy to po co w ogóle zawraca sobie głowę w tworzeniu umów?
Piszę to po to, aby każdy kto twierdzi iż przesadzamy z " procedurami" pomyślał o tym że nam dobro psa leży na sercu, nie chodzi o to by włazić w czyjeś życie z buciorami i go kontrolować, ale jak zaufać komuś kto nie chce nam zaufać.