Leon ma jedno oblicze.
Psy nie bywają fałszywe, tylko nie rozumiane.
Z powodu aury od kilku dni, spacerujemy w nocy,
jestem "pożarta do nieprzytomności" przez komary. Zaczynam trochę żałować, że nie mieszkamy w górach...
Leon i kwiaty rumianku. Panisko nie lubi moczyć nawet skarpetek. Dlatego w pobliżu wody wg jego uznania jedynie plaża nadaje się do wykorzystania. Zdaje się, że samochód mimo stresu pierwszej podróży kojarzy mu się świetnie.
Wczoraj przechodziliśmy koło rzędu aut, pies przejawiał wyraźną chęć wskakiwania do wszystkich po kolei.
Ale, że to naprawdę wielkogabarytowy miś, był powodem niemałej konsternacji.
I tu muszę pochwalić niektórych mieszkańców osiedla przy ul. T.Kościuszki w Miliczu
- w tej sytuacji nie opuszczał ich spokój i jedyną reakcją było głębokie spojrzenie w oczy opiekuna psa,
po czym na twarzach pojawiał się przesympatyczny uśmiech.
Leon w zasadzie nie kłóci się z żadnymi zwierzętami. Czemu w zasadzie ?
Bo jeśli w grę wchodzi jedzenie to niestety spóbuje walczyć o lepsze kąski, trzeba go wtedy pilnować.
Poza tym nie reaguje gwałtownie ani na inne psy, ani szybko przemieszczajacych się rowerzystów.
Nie interesuje się pieszymi.
Leon poznaje świat, uwielbia łapać nowe wrażenia.
Siada na komendę, delikatnie bierze smakołyki z ręki.
Daje się czesać, jedynie przy ogonie wykazuje zniecierpliwienie.
On bardzo "chce być berneńczykiem". Jest przytulakiem jak każdy z nich.
Leon musi czuć się bezpiecznie, wówczas nie będzie z nim żadnych kłopotów.
Bardzo go kochamy.
Przypomina mi
Barrego (*), którego wspomnienie jest dla mnie ciągle bolesne.
http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=459.0