www.pasterzeforum.pl » ROZMOWY O WSZYSTKIM I O NICZYM » HYDE PARK (Moderator: Aga)
 » BEAGLE - szalone psy ;-)

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


© 2017 Fundacja Pasterze. Wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację Regulaminu

Autor Wątek: BEAGLE - szalone psy ;-)  (Przeczytany 4668 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline ElzaMilicz

  • Pasterz
  • *****
  • Wiadomości: 7774
  • Veritas odium parit.
BEAGLE - szalone psy ;-)
« dnia: Maj 09, 2011, 21:16:36 pm »
Jest mi miło, że wielbiciele innych ras niż BPP i OP chcą podzielić się z nami doświadczeniami w obcowaniu ze swoimi psimi towarzyszami.

Małgosiu, dziękuję za ten artykuł.  :th_0girl_curtsey:


"
Milicz, 28-29.4.2011r.
Beagle ? pies (nie)doskonały
Decyzja o zakupie Beagle?a została podjęta podświadomie, wiele lat wcześniej zanim pojawiła się potrzeba posiadania nowego psa, a moja stara suka jeszcze żyła i miała się dobrze. Ziarno zostało zasiane za sprawą wspaniałego amerykańskiego filmu pt. ?Shiloh? (reż. Dale Rosenbloom), gdzie głównym bohaterem był właśnie pies rasy Beagle, który pomimo swojego ciężkiego losu został przedstawiony jako pies sprytny, szybki, inteligentny, mądry, przyjacielski, łagodny i przede wszystkim piękny. Suma tych cech w filmie uczyniła go idealnym psem dla rodziny, wyidealizowana została rasa psa trudnego, z charakterkiem, samodzielnego, sprytnego dla siebie. I ja się na to niestety nabrałam.

Dla zachowania pozorów, oczywiście, zakupiłam dwie książki o beaglach. Przeczytałam je obie po kilka razy (dosłownie) i utwierdzałam się z każdym zdaniem o zasadności mojego wyboru. W książkach rasa ta została przedstawiona przede wszystkim z punktu widzenia hodowcy zapaleńca, który wady psa przedstawił w sposób humorystyczny, albo wręcz jako jego zalety, a ja ?ślepa? na sygnały ostrzegawcze sama złapałam się na haczyk.

Oto nasza historia.

Niesiona na fali popularności psów rasowych, zdecydowałam się na zakup psa z rodowodem, czym sama za ?niezłą? sumkę zafundowałam sobie na własne życzenie jeden wielki kłopot. Książka radzi (a wierzyłam wtedy w każde napisane tam słowo) by nowo zakupionego psa powoli przyzwyczajać do rozłąki, dlatego ostrzegam aby czasem nie brać, jak ja, zbyt wielu dni wolnych żeby pies się zaaklimatyzował, pies się uzależnia od obecności i rozpacza, co sygnalizuje głośnym płaczem, przy każdej, nawet krótkiej rozłące. Nawiasem mówiąc moja suka płakała przez 4 (cztery!) lata przy każdym moim wyjściu z domu, a jak już się przyzwyczaiła, że wychodzę do pracy to niemożliwe jej się wydawało, że wychodzę drugi raz po powrocie, nie mieści jej się to w głowie, do tego stopnia, że często wyje i godzinami rozpacza. Żeby jakoś jej to ułatwić, to za radą książek, włożyłam jej do posłania moją stara bluzę dresową, którą de facto przez pół roku zjadła i zostały z niej tylko zamki. Pies ten nie może mieć miękkiego posłania, od razu radzę zakupić plastikowe, w którym ja umieściłam kocyk (również systematycznie zjadany przez psa).

Moja rodzina to dwie osoby, a w książkach ostrzegają, że pies nie znosi zostawać sam, ja naiwna uznałam, że dwie osoby wystarczą. Z biegiem czasu okazywało się, że również z wielu innych względów dwie osoby to za mało. Zaznaczam od razu, że Lira nie zostanie sama zamknięta w mieszkaniu, panikowała od początku i trzeba było zakupić budę aby miała gdzie spać w chłodne, czy wręcz mroźne dni, gdy wszyscy musieli wyjść z domu (jej wątpliwy rekord to kilka dni z rzędu -18 stopni, aż w końcu musiałam wziąć urlop z troski o psa). Pies uwielbia towarzystwo ludzi, nawet obcych, przymila się i piszczeniem prosi o głaskanie. Jednakże moja suka podgryza małe dzieci, nie toleruje ich obecności, pilnuje swojego podwórka, podgryza im nogi. Dla niej to są rywale w stadzie, lubi dominować i z taka reakcją trzeba się liczyć.

Mój pies miał od samego początku infekcję nosa, okazało się ostatecznie, że u hodowcy zaciągnęła trociny do nosa i to jej ropiało. Jednak wizyty u weterynarza przez 3 tygodnie, który przy mojej pomocy manipulował jej przy nosie chcąc ustalić przyczynę wydzieliny ropnej, spowodowały i utrwaliły uraz u psa i strach przed moimi dłońmi do dziś. Ten pies jest tak wrażliwy na swoim punkcie, że każde moje słowo do niej ?chodź pokaż? wywołuje odruch ucieczki i paniki. Głaszczę oczywiście mojego psa, ale są to momenty krótkie, a pies mnie obserwuje czy aby nie zrobię mu krzywdy. Jednakże stopą mogę ją głaskać godzinami, nastawia brzuch i uszy, i aż stęka z rozkoszy. Nie mogę wyrwać jej kleszcza, wyczesać, wyczyścić uszu, nie ma mowy o kąpieli, czy chociażby spokojnym umyciu tylko łap po mokrym spacerze. Tylko dzięki spacerom na deszczu (bo pogoda dla mnie nie była przeszkodą), w śniegu, czy  w mokrych trawach powoduje, że pies jest czysty, ma piękną miękką sierść, a choć ma 6 lat nie był kąpany (co jest efektem wspomnianej fobii).

W książkach ostrzegają, że rasa wymaga spacerów, kilku w ciągu dnia i długich. Trzeba to potraktować dosłownie, co podkreślam aby nadać temu duże znaczenie. Pies niewybiegany niszczy! Musze pochwalić Lirę, że nie dokonała wartościowych zniszczeń, jednak okupione to było wieloma godzinami spacerów dziennie. (Jako młody pies zjadała nam uprawy z ogródka, wyżerała ogórki, groszek, kalarepę, wykopywała i zjadała marchew). Przez pierwsze 3 do 4 lat spędzałam z psem na spacerze co najmniej 3 godziny dziennie (nie ma tu błędu!). Uznałam, że skoro zdecydowałam się na takiego psa, a jest to pies myśliwski, a nie pokojowy!, to musze udźwignąć ten trud. Ktoś powie, że wariatka, ja odpowiem, że odpowiedzialna osoba, można z psem wyjść raz czy dwa na krótko i nie dostrzegać, albo udawać, że się nie widzi, że pies się męczy, to jest kwestia odpowiedzialności. Z powodu częstych i intensywnych spacerów (w tym jeden przy rowerze), pies nie miał potrzeby rozrabiać i niszczyć w domu czy na podwórzu i przez 6 lat jej życia nie odnotowaliśmy strat. Nie powiem, że byłam z tego powodu szczęśliwa, wychodziłam z psem i byłam wściekła na siebie, na swoją nieprzemyślaną do końca decyzję, na autorki książek, które zachwycały się rasą, a nie dały jasnego i rzetelnego przekazu, ile może czekać wyrzeczeń. Z beaglem trzeba wyjść bez względu na pogodę, nie przeszkadza im mróz, śnieg, ulewa, bicie piorunów, radzę zakupić sobie zestaw ciuchów na każdą możliwą pogodę. Moi znajomi, właściciele beaglów, radzą sobie jadąc samochodem wolno, a pies biegała w pobliżu na odległość słyszalności klaksonu  :grin: , albo ?sam się wyprowadza na spacer? ? o tak, tak  :grin: , inni znajomi mają podobny mi opisany niżej problem z uciekaniem i wychodzą z Beagle tylko na smyczy.

Ten pies to zdecydowany uciekinier, podjętych kilka prób chodzenia bez smyczy skończyło się bieganiem samopas po lesie nawet kilka godzin i uwaga zwróconą przez leśników. Stąd chodzenie z psem przez 4,5 pierwszych lat jej życia wyłącznie na smyczy. W tym celu zakupiłam smycz automatyczną 5m, co umożliwiło psu buszowanie trochę dalej, ale jednak zawsze przy mnie i pod kontrolą. Wiele lat bez swobody, a Beagle szarpią, ciągną w stronę dogodną tylko dla siebie, zapierają się odciągane od czegoś rozkładają łapy, obniżają środek ciężkości i szarp się tu człowieku. Potrafią stać kilka minut i wąchać końcówkę trawy, bo to jest pies myśliwski, a ty stój nad nią i cierp. Wiele razy opadały mi ręce i byłam wściekła na siebie i psa z niemocy. Te spacery okupione stresem i wysiłkiem dały jeden wymierny pozytywny efekt, po 4,5 roku spędzonych tylko na smyczy, przy mnie, spowodowało, że Lira spuszczona ze smyczy nie oddalała się poza zasięg wzroku, albo szybko wracała gdy się oddaliła. Zakodowała sobie i utrwaliła konieczność mojej obecności przy sobie, tak, że po 4,5 roku pies zaczął chodzić bez smyczy, z dużą ulgą dla mnie, mogła swobodnie biegać z innymi psami. Jako sukces poczytuję sobie chodzenie Liry bez smyczy po chodniku przy jezdni (oczywiście miałam ją stale na oku i pod nadzorem). Dla zainteresowanych dodaję, że w pierwszych latach życia psa spędzałam z nią na spacerze łącznie około 1200 godzin w ciągu roku, co daje ciągłość 48 dni spaceru łącznie w roku! Jedna osoba, jak w moim przypadku, jest niewystarczająca do wychodzenia z psem na spacer, stajemy się niewolnikami terminów spaceru, co staje się w końcu męczące, ponad siły, zniechęcające, wywołuje stres.

Pies uwielbia spacery w towarzystwie innych psów, lubi w tym towarzystwie dominować. Pies niezbyt dużych gabarytów ma bardzo wysokie mniemanie o swojej sile i możliwościach. Śmiech ogarnia gdy startuje do dużo większych psów i je ustawia. Do tego pies opisywany jako przyjacielski i łagodny potrafi zaatakować inne psy i ugryźć. Są to wybrane nielubiane przez nią jednostki, ale taki jest fakt, trzeba na to uważać, nie raz spotkały mnie nieprzyjemności z tego powodu, bo cudak bawił się, aż nagle ugryzł. Te psy mają silną osobowość, trzeba być przy nich nieprzejednanym, konsekwentnym. Świetnie potrafią wymuszać patrzeniem spod brwi, spuszczaniem uszu itp. W moim przypadku czas i konsekwencja spowodowały, że Lira nie wskakuje na kanapy i fotele, jej miejsce jest na podłodze, jest posłuszna, nie sprzeciwia się, ostatnio nawet nie chodzi na spacery na smyczy, tak, że zapominam nawet jej zabrać w razie czego.

Na spacer pies idzie przede wszystkim znaleźć coś do jedzenia, to istny odkurzacz. Uwielbia jeść zasmarkane chusteczki do nosa, które ludzie po prostu porzucają przy chodniku. Szuka resztek jedzenia, wylizuje papierki po słodyczach, pudełka, torebki. Ludzie wyrzucają kanapki, mięso, kości, resztki po obiedzie, nadpsute art. spożywcze, wędliny, ryby, mięso surowe, ryby surowe, pozostawiają niedojedzone jedzenie na wynos w opakowaniach, a ta tylko chodzi i to wyszukuje, trzeba mieć przy niej oczy naokoło głowy. Ostatnio znalazła osiem! kawałków kiełbasy swojskiej, pięć zdążyła zjeść zanim się zorientowałam. Poza tym pies ten uwielbia się tarzać, niekoniecznie w trawie, najlepiej na jakimś syfie, dobrze gdy jest to surowa nadpsuta już ryba, albo ?sru? innego psa. Tak, tak, a pieseczek kąpać się nie chce, ucieka. Pani niedotykalska nawet kleszcza nie pozwala sobie wyrwać.

Pies pięknie głosi trop, śpiewa. Śmialiśmy się ostatnio w towarzystwie znajomych, gdy ich pies Beagle głosił trop zająca, ich pięcioletni syn przestraszony krzyczał, że mamy go ratować bo go zając gryzie  :grin: .

Ten pies to istny kolekcjoner. Postaram się wymienić wszystko co mój pies przyniósł ze spaceru do domu. I tak, niezliczone ilości rękawiczek, zarówno zimowych jak i roboczych, szaliki, czapki zimowe, czapeczki z daszkiem, klapki, tenisówki, półbuty, nawet kozaka zimowego, podkoszulki, koszule, sweter, bluzę dresową, spodnie, ciuszki dziecięce, skarpety, gips ściągnięty przez kogoś samodzielnie, zwoje bandaży, mnóstwo zapalniczek, okulary, etui, długopisy, chlapacze od samochodów i rowerów, gumowe ochraniacze na hak samochodowy, wężyki gumowe, linki, sznury, piłki tenisowe, piłki gumowe, pluszaki wszelkiej maści, nawet pęk kluczy na smyczy (następnego dnia wywieszałam ogłoszenie o znalezisku), paski klinowe, kabelki, koło od wózka, wiele kołków i konarów, desek, butelki plastikowe po napojach, opakowania po jogurtach pitnych, kartony po mleku czy śmietanie, pudełko po śledziach, a przynosiła to z takim namaszczeniem, że nie miałam serca jej zabronić, sapała, dyszała i nawet gdy było bardzo ciężkie, to niosła. A swoją drogą co też ludzie nie wyrzucą.

Z racji złożonej osobowości, zróżnicowanego charakteru, Lira dopracowała się wielu przydomków, mówię na nią, w zależności od jej zachowania: cudo, cudak, piechurek, kłopot, sowizdrzał, sowizdrzał ruski czy świętokrzyski, ciapak, sowizdrzał sakramencki, dziad, brzusia (z racji zbyt dużego brzucha). A moja mama do tego: sod, marmuazel.

Dzięki spędzaniu mnóstwa czasu ze sobą rozumiemy się w zasadzie bez słów, na tym etapie (po sześciu latach) wystarczą mruknięcia, chrząknięcia, napomnienie w stylu ?ej?. Kluczowym słowem dla beagle?a jest słowo ?nie?. Krótkie, o właściwym zabarwieniu emocjonalnym, świetnie wyczuwane przez psa. Muszę jej przyznać, że dzięki włożonej pracy pies jest posłuszny i reaguje na słowo ?nie?, ale i ?nie wolno?, ?zostaw?, ?daj?, ?tu?, ?tam?, chociaż czasami aż z emocji usiedzieć nie może. Pies jest wierny i wpatrzony we mnie, łazi za mną cały dzień, sprawdza co robię i czy jestem, gdy woli siedzieć w innej części ogrodu.

Mój egzemplarz to ranny ptaszek, jak tylko słońce wzejdzie to piszczy i mruczy żeby już wstawać, latem tak około 5-5.30. A jak się poruszę w łóżku to po prostu urządza koncert. W pierwszych latach to było tak męczące, że musiałam gazetę zrzucać z góry na dół (szelest kartek niepokoi psa) żeby nauczyć ją ciszy i czekania na mnie. Niestety nie udało się, wstajemy między 6 a 7   :chytry: .

Jeszcze raz podkreślam, nie jestem nawiedzoną posiadaczką beagle?a, twardo stąpam po ziemi. Lubię swojego psa, lubię z nią spędzać czas, patrzeć na nią, jaka jest szczęśliwa, jak się bawi, nawet jak tęskni, czasami ją podglądam gdy nie wie, że jestem w pobliżu, jednakże z drugiej strony okupione jest to zbyt dużym stresem, złością, nerwami aby sprostać. Jest to pies bardzo wymagający, głównie w postaci poświęconego mu czasu. Intensywność stresu, a nawet złość jaką wywołuje chęć sprostania temu, a przy tym idące wyrzeczenia, bo wszystko dzieje się kosztem wolnego czasu, jest niewspółmierne do korzyści jaki powinny wynikać z posiadania psa. Nadmienić mogę, że poprzedniego psa posiadałam 16 lat, więc wiem co mówię. Na uwagi mijanych przechodniów, jaki ładny i miły piesek, zwykłam odpowiadać, że ?nie życzę takiego psa najgorszemu wrogowi? (jednakowoż z uśmiechem), co może stanowić kwintesencję temperamentu tego psa.

Na koniec życzę wszystkim rozwagi.

Małgorzata Krawczyk"
...zło jest banalne, dobro niepojęte;  bez wiary przewracamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry...
Nara* Tina* Szila* Meda* Aza Jaga

Odp: BEAGLE - szalone psy ;-)

Offline Ani@

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 5807
Odp: BEAGLE - szalone psy ;-)
« Odpowiedź #1 dnia: Maj 19, 2011, 09:33:16 am »
Niestety beagle stały się popularną rasą.
Wiele osób ulega urokowi tych łaciatych psiaków.

Małe gabaryty sprawiają, że kupowane są do mieszkań w blokach i tu często zaczynają się kłopoty.

Beagle to pełne żywiołowości psy myśliwskie zamknięte w czterech ścianach same na 8-10 godzin zaczynają niszczyć, skakać po stołach, szafkach i regałach.

Spotkałam jakiś czas temu hodowcę tych psów, która przekonywała mnie, że to cudowny pies dla dzieci i do mieszkania. Jedna z pań, która kupiła od niej szczenię zgłosiła się z problemem, że 10 miesięczna sunia wciąż załatwia się w domu. Jaka była rada? - "Proszę się nie przejmować moje psy robiły to do ukończenia 1 roku"

Beagle karcone za złe zachowanie potrafią boleśnie ugryźć.

Dlatego też coraz więcej przedstawicieli tej rasy jest w schroniskach.

Naszą wrażliwość na urok tych psów skrzętnie wykorzystują pseudohodowcy. Trzymając i rozmnażając je w złych warunkach, zamykane w ciemnych piwniczkach. Byle szybciej, byle więcej....







Odp: BEAGLE - szalone psy ;-)

Offline MałaGosia

  • Nowy Użytkownik*
  • *
  • Wiadomości: 1
Odp: BEAGLE - szalone psy ;-)
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 08, 2016, 10:05:50 am »
Witam wszystkich.
Jako założycielka tego wątku postanowiłam po 5 latach dodać nieco, co u nas słychać. Bohaterka tego wpisu ma już 11 lat. Chody już nie te. Nie biega już przy rowerze, więcej niż 100m na raz też nie ubiegnie. Zresztą na wolnym spacerze ciągle sapie i dyszy, nawet zimą. Temperament jednak został. Na spacerze ciągnie się i szarpie na boki, jak tylko zwęszy coś dla siebie ciekawego, potrafi stać minutę i wąchać jedno ździebełko trawki (to jest bardzo irytujące, bo takich przystanków jest mnustwo na jednym spacerze), a jak sie ją ciągnie to zapiera się z całych sił. To jest 20 kg pies, jak szarpnie, to można wyjść z siebie. Takie zachowanie zniechęca do niej, a czasami powoduje nerwicę. Nie chodzi już luzem, raz, że spacer trwałby godzinami, dwa łazi gdzie chce, a nie za właścicielem, trzy, to niestety, potrafi ugryźć innego psa. Nie toleruje też dzieci. Nadal znosi patyki i szmaty do domu, piłki, zjada chusteczki porzucone przez spacerowiczów, potrafi zjeść psie sru. Trzeba ciągle uważać co się dzieje w otoczeniu. Całe szczęście, że spacery sa już krótsze, łącznie to około godziny dziennie, pies jednak ma duże podwórko dla siebie. Nie zostaje w domu sama, nadal robi panikę i wskakuje na parapety, trzeba ją zabierać ze sobą nawet na chwilę. Jak się okazuje po naszym wyjściu z domu do pracy pies nadal "płacze" szczekając (znajomi i rodzina donoszą). Suka nadal budzi się w okolicach 6.00 rano i od razu szczeka, trzeba do niej schodzić i zaczyna się kolejny dzień o świcie, beagle nie wie co to sobota, niedziela, czy święta, niestety (przynajmniej mój). Od 11 lat nie wyspałam się i nie wyleżałam. Lira jest cholernie inteligenta, jak już pisałam w pierwszym poście - tylko dla siebie. Ma doskonałą pamięć, zawsze wie, gdzie ktoś wyrzucił jedzenie i chodzi tam przy każdym spacerze sprawdzać. Doskonale zna porządek dnia i każde odstępstwo ją niepokoi, bo może nie dostać wtedy jedzenia i co wtedy się stanie z pieseczkiem?, kto mu wrzuci do miseczki. Pierwszy bieg z dworu, to do miski, sprawdzić co się tam zmieniło. Beagle jest w zasadzie nastawiony tylko na jedzenie. Pis gubi cały rok sierść, nie daje sobie umyć łap, nadal nie była kąpana nigdy w swoim życiu. Dobrze że chociaż nie boi się burz, fajerwerków i innych hałasów. Ogólnie to pies jest odważny, ale też niepotrzebnie zaczepny ufny w swoją siłę. Może też z wiekiem stała się bardziej wredna. Nie lubi młodych psów i od razu je gryzie, ustawia pod siebie.
Jedno jest pewne, po tak trudnym wieloletnim doświadczeniu, nie zamierzam już brać do siebie żadnego psa, ta rasa potrafi człowieka zmęczyć, nie dając jednocześnie ze swojej strony w zamian radości dla właściciela. Dlatego przestrzegam przed tak trudną rasą, niech was nie zwiedzie piękny szczeniaczek na zdjęciu, albo zachęta, że to pies domowy. To nieprawda!! Z takim nastawieniem zrobicie krzywdę sobie i psu, albo będziecie się męczyć żeby sprostać, albo - odpuścicie sobie krzywdząc psa, wiele takich widzi się w kojcach, nie wychodzących na spacer, tego to już nie rozumiem.
Pozdrawiam i życzę rozsądku.


 



Estalia by Smf Personal