O jakiegoś czasu mieszka z nami młody
Van Ruben.
Zanim do nas trafił nie miał okazji dowiedzieć się co to pobyt w czterech ścianach...
Uczy się życia w naszej rodzinie w tempie błyskawicznym.
Zadziwia inteligencją, oddaniem i absolutnym posłuszeństwem. Jakby na przekór swojemu imieniu!
Uwielbia wspólne oglądanie telewizji i zabawy z dziećmi. Nie niszczy żadnych przedmiotów.
Czasem delikatnie podgryza ręce, czasem nie w porę wepchnie łeb po pachę.
Mieszka z trzema psami, w tym dwoma samcami.
Lgnie do staruszki Azy jak dzieciak do mamy, Bergowi nie wchodzi w paradę, chyba że niechcący,
Darcika w zasadzie nie zauważa - to nie jego kaliber.
To cudaczek umiejący wyłuskać z człowieka te wszystkie z najlepszych uczuć.
Nie hałasuje bez powodu, nie brudzi w domu, cierpliwie czeka na posiłek, noce przesypia niemal bez zmiany miejsca.
Czego chcieć więcej od rocznego psa ?
Van Ruben jest bernem niskopodwoziowym.
Nasza Pani Doktor wykonała serię zdjęć z których wynika jednoznacznie, że mały niestety obciążony jest dysplazją.
Dobra wiadomość, to zdrowy kręgosłup.
Niestety trzeba być super specjalistą fotografem, żeby na zdjęciach oddać stan sierści
Rubena (o ile można tak nazwać filcowy kożuch, którym pokryty jest mały).
Myślałam, że sama, przy pomocy nożyczek, nie dam rady ale jakoś pomału idzie nam golenie psa na łyso.