www.pasterzeforum.pl » BEZ ZNIECZULENIA » BEZ ZNIECZULENIA (Moderatorzy: ElzaMilicz, Camara)
 » Mój punkt widzenia…

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


© 2017 Fundacja Pasterze. Wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację Regulaminu

Autor Wątek: Mój punkt widzenia…  (Przeczytany 3378 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Camara

  • Administrator
  • ******
  • Wiadomości: 4037
Mój punkt widzenia…
« dnia: Luty 06, 2014, 11:10:47 am »
Mój punkt widzenia…

Nic tak mocno mnie nie irytuje, jak społeczne przyzwolenie na niehumanitarne traktowanie zwierząt i uzasadnianie tego typu zachowań tradycją.
W wyniku owej tradycji w naszym kraju większość psów wegetuje na łańcuchu żywione resztkami ze stołu, bo tak chował psy dziadek, ojciec a teraz syn. I tak samo jest u sąsiadów. Ci ludzie nie podążają za szybko zmieniającymi się realiami, za coraz większą wiedzą o podstawowych potrzebach zwierząt udomowionych nie wspominając już o zwykłej ludzkiej empatii dla istot całkowicie zależnych.
W wielu przypadkach „tradycyjnego” zaniedbania zwierzaka kończy się to interwencją odpowiednich instytucji a poszkodowany pies trafia do (np. naszej) fundacji – chory, zmaltretowany i okaleczony psychicznie.


Jednak wnikliwy obserwator naszego fundacyjnego życia na pewno zauważył, że całkiem spora grupa zwierząt to psy pochodzące z tzw. zrzeczenia właścicielskiego.  I choć może to wydawać się kontrowersyjne to mimo wszystko ja osobiście czuję szacunek do tych właścicieli, oczywiście wtedy, kiedy zrzeczenie następuje w wyniku przeszkód, które bezpośrednio wpływają na dobrostan zwierzaka a właściciel prawdziwie opisuje zarówno powody oddania psa oraz jego stan (fizyczny i psychiczny). 
No i oczywiście, czując się odpowiedzialnym za jego dalsze życie stara się znaleźć mu nowe miejsce na ziemi w sposób rozsądny. Oddanie do schroniska,  wrzucenie na podwórko krewnym na wsi czy oddanie przez ogłoszenie niesprawdzonej osobie na pewno nic wspólnego z odpowiedzialnością nie ma.

Przez lata pracy w obszarze bezdomności zwierząt spotkałam się z tak wieloma ludzkimi losami, że nie jest mi trudno wczuć się w jego życie, zobaczyć tragedie rodzinne, finansowe a czasem tylko bezradność… i zrozumieć. I pomóc jego zwierzakowi zapewniając mu dalsze dobre życie.
W miarę możliwości pomogę także zwierzakowi właścicieli, którzy nie mają tak naprawdę ważnych powodów do oddania psa a jego zaniedbanie jest wynikiem…  braku wiedzy i niechęcią by tą wiedzę uzupełnić? A może umiłowaniem do bezproblemowego życia?  W końcu to nie psa wina, że ma takiego właściciela.
Pomogę – ale czy muszę przy tym wysłuchiwać, że kiepski stan tego psa jest wynikiem  lądowania kosmitów?  No dobrze… wysłucham, bo stan mojej psyche na to mi pozwala ale stracę nerwy w momencie, kiedy ów właściciel będzie mi wmawiał, że muszę uwierzyć w UFO.
Ja tylko proszę – pozwólcie mi zachować szacunek do siebie, bo zwracając się o pomoc do Fundacji Pasterze zrobiliście coś dobrego dla swojego psa. I niech tak zostanie!

I przy okazji proszę także o szacunek dla pracy wolontariuszy Fundacji Pasterze – to ludzie, którzy kosztem swojego prywatnego życia zabiegają  o dobry los zwierząt powierzonych Fundacji . Oni nie są po to, by przejechać np. 200 km i przed progiem usłyszeć „rozmyśliłam się”. Nie są po to, by weekend poświęcać na  szukanie domu tymczasowego i zastanawiać się jak przeorganizować dom i swoje sprawy, by przyjąć nieplanowane zwierzę, by potem  całą noc czuwać nad zestresowanym psem.
Oni są wolontariuszami  ale to nie oznacza, że można ich pracę lekceważyć i ich kosztem podbudowywać  swoje nadwątlone ego.

Odp: Mój punkt widzenia…

Offline BeataA

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 1130
  • Płeć: Kobieta
Odp: Mój punkt widzenia…
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 06, 2014, 11:23:50 am »
:heartbeat:   :friends:
« Ostatnia zmiana: Luty 06, 2014, 11:37:20 am wysłana przez BeataA »

Odp: Mój punkt widzenia…

iinter@gimail.com

  • Gość
Odp: Mój punkt widzenia…
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 06, 2014, 11:35:05 am »
swiete slowa podpisuje sie podtym dwiemadloniami ja söbie nie wyobrazam oodac swoje ukochane ja juz jestem staha i chora ale testamentarnie meza i szwagra zobowiazalam ze po moim odejsciu ktory z moich przezyje ma byc chowanyi dbany do ostatniegu tchu w domu na swoim legowiskui przy swojej misce zaraz bede plakac jak tylko pomysle ze ktos im moze krzywde zrobic nie wiem jakie musialyby byc przyczyny zebym sie zgodzila na ich oddanie ja dla siebie nie znam zadnych Pani Pani ma duzo zrozumienia ja nie podziwiam  :hi:

Odp: Mój punkt widzenia…

Offline Camara

  • Administrator
  • ******
  • Wiadomości: 4037
Odp: Mój punkt widzenia…
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 06, 2014, 19:54:07 pm »
Inter - ludzie są różni, nie mnie oceniać powody ich postępowania. Czasem tak życie się układa, że nie widzą innej drogi jak znaleźć psu inny dom. Ale zrozumienie, szacunek lub jego brak zależą tylko od formy w jakiej przebiegnie zrzeczenie się dalszej opieki nad swoim zwierzakiem.

Pisząc o pewnej formie zrozumienia wobec właściciela, który podjął decyzję o rozstaniu się ze swoim psem ale szuka sensownej pomocy np. w Fundacji mam w myślach choćby poniższy przykład.
W tym przypadku właściciel na szacunek na pewno nie zasłużył:

http://tablica.pl/oferta/oddam-za-darmo-suczke-rasy-bernenski-pies-pasterski-CID103-ID4R2Fz.html#b52ed453ab

mam do oddania suczke bernenczyka.suczka wabi sie diana i ma 8miesiecy.jest bardzo lagodna i posluszna.wraz z nia oddam jej miski,smycz, obroze, szczotke, szampon. Sunia ma takze aktualna ksizeczke zdrowia.

X96 X49 695

Telefon nie odpowiada.

Dzwoniłam kilka razy. Nic to nie dało.
Wobec czego wysłałam SMS o treści: "Tu Fundacja Pasterze. Ratujemy berneńczyki w potrzebie. Ich dobro to dla nas priorytet. Proszę o kontakt."

Jaką odpowiedź dostałam ?   :huh:

cyt.: "Mój pies nie jest chory i wogóle. już znalazłam dla niego dom."


Czytając tego typu ogłoszenie już widzimy dalsze życie tej młodej suki. Właściwie jej los jest już przesądzony - trafi do miejsca, gdzie żyjąc w gnoju co cieczkę będzie rodzić szczeniaki na sprzedaż (600-900 zł/szt.). To będzie trwało ok. 3-4 lat, później stanie się nierentowna. Z powodu wycięczenia jej szczeniaki będą coraz bardziej chuderlawe a więc niewiele warte. Dalszy scenariusz także znamy - zostanie odsprzedana do jeszcze bardziej podłego miejsca, gdzie chuderlawość szczeniąt zostanie odzwierciedlona w cenie (200-350 zł/szt.). Karierę zakończy... w glebie/w lesie/w schronisku/*niepotrzebne skreślić.

I wracając do ogłoszenia -  przy jego lekturze odzywa się w takich ludziach jak my resztka wiary w ludzką duszę. Może ogłoszeniodawca robi to z niewiedzy? braku doświadczenia? może...?
Stąd sygnał w kierunku takiej osoby - jesteśmy tu, bo zależy nam na losie twojego psa!

Jednak większość z tych ludzi jest jak ta kobieta z ogłoszenia - jej pies nie jest chory, a więc można go sprzedać. No może jakby był chory i jego wartość byłaby nieprzeliczalna na PLN, wówczas opcja oddania do fundacji byłaby do przyjęcia, bo przecież "dobry człowiek ze mnie jest".

Odp: Mój punkt widzenia…

Offline BeataA

  • Przyjaciel Fundacji
  • ***
  • Wiadomości: 1130
  • Płeć: Kobieta
Odp: Mój punkt widzenia…
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 06, 2014, 20:19:13 pm »
Jednak większość z tych ludzi jest jak ta kobieta z ogłoszenia - jej pies nie jest chory, a więc można go sprzedać. No może jakby był chory i jego wartość byłaby nieprzeliczalna na PLN, wówczas opcja oddania do fundacji byłaby do przyjęcia, bo przecież "dobry człowiek ze mnie jest".

No właśnie bo o to chodzi - myślenie padalców - kupiłam psa - napłodził mi szczeniaki - sperzedałam je - zarobiłam kase - gdy pies nie jest już produktywny- sprzedam go - zarobie kase - Nie ma jak kasa - kurw... sens życia.

Żałosne, przykre - a jakie prawdziwe  :<
« Ostatnia zmiana: Luty 06, 2014, 20:28:06 pm wysłana przez BeataA »

Odp: Mój punkt widzenia…

iinter@gimail.com

  • Gość
Odp: Mój punkt widzenia…
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 06, 2014, 20:46:29 pm »
dlatego tez pisze ze podziwiam was iszanuje bo zdaje sobie sprawe ile to jest pracy i wyrzeczenwiem po sobie robie to sama iwiem ale robie to bo kocham a nie musze bochce z 30 psow juz uratowalam wyleczylam wykarmilam i znalazlamdla nich dobre domu kontrolowanei sprawdzane zawsze niespodziewanie i wszyskie maja sie dobrze so kochane i zadbane a ja nadal nie moge spokojnie spac jak pomysle ile jeszcze tedo nieszczescia jest jak je ratowac dostaje szalu z mojej bezsilnoscii niemocy slucham slow nie uratujesz calego swiata wiem wiem mimo wszysko bede ratowac ile sie da ,kiedys starszy pan wiedzial ze odchodz i zaufal mi i oddal mi swojego pieska staruszka zeby dozyl godnie swoich dnii powiedzial mi tak pamietaj patrz na psa swoimi oczyma ale przez serce nie przez rozum a bedziesz wszystko rozumiec co on ci mowi  dla mnie niema czystrzej i prawdziwej milosci jak miloscpsa dlatego chece byc jej godnai sobie na nia zasluzyc dlatego nie rozumie u nie akceptujezadnych powodow oprocz smierci i ciezkiej chorobydlatego kazdy kto prawdziwie i oddaniem pomaga zwierzeta jest moim przyjacielem i moze na mnie liczyc  przepraszam rozpisalam sie troszke moje glebokie wyrazu szacunku dla wszystkich pasterzy


 



Estalia by Smf Personal