Witajcie wszyscy,
Karmeleczek jest już z nami, ścieżkę wydreptałam wzdłuż ogrodzenia, bo postanowiłam chwili nie uronić z ich przyjazdu. Maleństwo kręciło się wszędzie: do ogródka, parter, piętro, nawet poddasze, a my za nią. Schody, schody schody, schody... Potem Państwo sobie usiedli a Karmelka obok
przy samiutkiej kanapie. Na obiad do stołu nie przyszła, a w misce zagmerała tylko ze dwa razy to i obiad przyszedł do niej. Garść mięsa gotowanego a i ryby smażonej też spory kawałek, jak spadło na podłogę to nie ruszała, tylko z ręki, wylizując ją po każdym kęsie do upadłego.
Bierze delikatniutko ale liże zawzięcie, A potem najlepsze : Panowie się rozłożyli po obiedzie każdy na swojej połowie kanapy a Karmelka na przedłużeniu kanapy rozłożona na całego na boczku
tylko główka czasem trochę czuwa,
Zdjęć żadnych nie wstawię bo nie umiem, a wstawiający śpi po przeżyciach
więc cierpliwości proszę.
Karmeleczka prześliczna jak marzenie, ąż mnie zatkało jak wysiadła, sierść na grzbieciku jak u owieczki, tylko z łapami coś nie tak, jak sie popatrzy na podłogę mam albo stado psów albo stonogę.
cdn