W niedzielę 22-go marca wraz z Kasią od Dory odebrałyśmy parę berneńczyków z okolic Poznania.
Zakładam wątek dopiero teraz bo ostatni tydzień w naszym domu można porównać z przejściem huraganu.
Dla suni zaoferowała schronienie Iwona, a samca miała zabrać do siebie Issa,
ale niestety nie udało się rozdzielić i przeprowadzić do innego samochodu w czasie krótkiego postoju na parkingu. Nie pozostało nic innego jak zabrać oboje do Milicza. Z tago powodu głowę miałam kwadratową bo mieszka już u nas na DT słodka Bonita, która wystarczająco mocno komplikuje nam życie...
Fado przywiózł z sobą nie tylko niewyobrażalny smród, ale również... wirusa koronawirozy.
Leczyć musieliśmy wszystkie psy, najbardzie ucierpiała nasza 11-letnia bernenka Meda (nad którą od 1,5 roku trzesięmy się jak dzieckiem).
Na szczęście Fado jest berneńskim młokosem, ma ok.1,5 roku. Z wyniszczającą chorobą daliśmy sobie radę.
Berneńska sierść dobrze maskuje wystające niemiłosiernie żebra.
Dotykając go miałam wrażenie jakbym znowy trzymała w rękach Archiego :
http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=1498.msg54009#msg54009Poza tym Fado miał mnóstwo z ran kąsanych, najwięcej ich było na płatkach uszu, ale na pysku też widać dawne blizny i jeszcze inne bardzo długie, na łapach. Wygląda na to, że Mika- jego towarzyszka- zwyczajnie znęcała się nad nim. Od zawsze. Nie wiem jak ludzie mogą spokojnie patrzeć na takie sceny...
Wiem natomiast, i uczę innych tego na co dzień, że psy mają prawo do różnych zachowań, do dyskusji a nawet do przepychanek. Ale wszystko ma swoje granice. Ich spory nie mogą kończyć się ranami tego typu jak ma to miejsce u Fado.
Na szczęście ten etap życia już za nim.
Oba te psy tak mało w życiu widziały, na szczęście są berneńczykami z ogromnym ukierunkowaniem na człowieka.
Fado nie znał schodów więc na ręczniku wnieśliśmy go na górę. Ułożyliśmy w kuchni i zrobiłam kolejne zdjęcie, i tu dopiero widać jaki jest chudy.