Boże chroń nas przed pseudowolontariuszami.
13/14 Maj 2011
Zaprzyjaźniona fundacja prozwierzęca zwróciła się do nas o pomoc w bardzo typowej sprawie.
Wiejskie gospodarstwo, właściciel z problemem alkoholowym i para bardzo zaniedbanych psów. Jednym z tych psów jest suczka w typie owczarka podhalańskiego. Zaprzyjaźniona fundacja prosiła o przejęcie opieki nad tą podhalanką.
Było nam przykro, ale nie mogliśmy tego zrobić. Nasze domy tymczasowe były przepełnione i nie było nadziei na szybkie znalezienie miejsca dla następnej biedy. A ta sunia nie mogła czekać.
Postanowiliśmy zrobić wyjątek i podjąć współpracę z osobą, która od pewnego czasu aktywnie zabiegała na Forum Miłośników Owczarka Podhalańskiego by zostać bezpłatnym domem tymczasowym.
Zapowiadało się dobrze. Po wymianie korespondencji dotyczącej zakresu odpowiedzialności, szczegółów nt. zwrotu kosztów pobytu, leczenia i ew. transportu suczki pozostało czekać aż zaprzyjaźnionej fundacji uda się sunię odebrać z tamtego podłego miejsca.
Sprawa się nieco przeciągała (niewiele ponad tydzień), gdyż osoby biorące udział w interwencji nie miały szczęścia zastać właściciela psów na tyle trzeźwego, by mógł podpisać zrzeczenie.
Wreszcie się udało. Wolontariuszka z fundacji dzwoni do przyszłego DT.... i niespodzianka.
Pani oferująca DT nie może teraz przyjąć suni, ponieważ w międzyczasie zobowiązała się do transportu i chwilowego przetrzymania innej suczki (Gracji).
Podhalanka nie doczekała pomocy. Zmarła, zanim zwolniło się miejsce u któregokolwiek naszego wolontariusza.
A pani z niedoszłego DT ? jakby nie rozumiała co się stało. Totalny brak wyobraźni i odpowiedzialności za swoje czyny.
A po paru miesiącach zatarła się w jej pamięci istota sprawy.
Coś nawaliło, ktoś zawalił, ktoś nie dotrzymał słowa, ktoś nie przyjął psa.
Wszyscy winni, tylko nie ona - zuzalon.
Ta sprawa wynikła na kanwie innego sporu. Ale warta jest utrwalenia ku przestrodze.
cdn...