Witam Szanowne Gremium.
Przepraszam za milczenie i proszę o wybaczenie. Jakiś plikuś poszedł w niebyt i siadło to ?softowe na amen, pozbawiając mnie dostępu do sieci.
Walka z bezużyteczną zawartością pudełka pod biurkiem trwała do dziś. Ciągle coś znikało.
To jednak nadal powijaki jakże zawodnej technologii, od której oczekuję jedynie łączenia funkcji gołąbka pocztowego z prymitywnym zestawem edytora tekstu - tabliczki z rylcem.
Gdyby ekspres do kawy strzelał takie fochy jak to pudełko...
Na szczęście ekspres to poważna, dojrzała konstrukcja, która działa, na dodatek z wodą i pyłem (kawowym), w oparciu o niby tą samą technologię.
Nudzę nie? Niektórych dyscyplinuje otwarcie drzwi szafy? Wtedy gadają do rzeczy.
No to do rzeczy:
GP chory! Od czwartku wieczora. Kaszle, chrypi, krztusi się? - zapalenie krtani. Aktywność ogona i zainteresowanie michą bez zmian do poniedziałku.
Od wtorku odpala jedynie na rzepak i ryżowe kluseczki zawijane w polędwicę, wydzielane pojedynczo prosto w pysk.
Kielonek rzepaku na jakiś czas łagodzi podrażnienie.
Rosołki ? be, ryż ? be, kurczak ? be, sucha karma - be i wszystko, co dotąd też be, prócz polędwicy.
W sobotę dostał pierwszy zastrzyk antybiotyku. We wtorek konsylium orzekło konieczność zmiany leku i postanowiło ? tak trzymać, uprzedzając, że to oporna na leczenie dolegliwość.
Próba zamontowania termometru, gwałtownie zamieniła lekarzy w lękarzy a w przeraźnię dotychczas miłą przychodnię, gdzie karmili, głaskali i ze wszech miar zabiegali, Ci Wszyscy.
Zastrzyki od biedy jeszcze znosi, ale chłopaków na zapleczu? z tym naoliwionym? NIE!
ZERO TOLERANCJI!
Naoliwionym, z tyłu, zdecydowanie charczy NIE!
Wszystko mu można zarzucić tylko nie to, że on nowoczesny. W tej kwestii nie po drodze mu z Europą?
Uparł się, że w TYM MIEJSCU - JEGO MIEJSCU utrzyma ruch jednokierunkowy nawet za cenę ryzyka wypadnięcia wszystkich dysków i trwałej zmiany dostojnej postawy na ?&?!
W związku z takim stanowiskiem w kwestii ujawniania temperatury, przy kolejnej wizycie, do klatki z kotkami (nowymi) w poczekalni można dojść, a dalej tylko ślizg po kafelkach na holu.
Zastosowana terapia odnosi skutek. Objawy powoli ustępują.
? i rzadziej bywa w łazience. Poleguje, przysypia w różnych miejscach, omijając nadal wyznaczone posłanko. Przestał zabiegać o zainteresowanie. Ustało też drżenie tylnej lewej łapy, gdy leżał na boku.
W mojej ocenie to były chyba objawy stresu adaptacyjnego i niepewność w nowych warunkach.
To drżenie jeszcze dziś wystąpiło, gdy ścierałem podłogę koło jego nosa. Uważnie obserwował moją reakcję i poczynania z niewielką ilością odkrztuszonej wydzieliny? i drżała mu łapa.
Głask, ciepłe słowo i łapa znieruchomiała. Było po stresie?
Chyba już mogę pokusić się o wstępne wnioski po 1,5 miesięcznej obserwacji.
Ten pies był bity i to mocno.
Ostry ton reprymendy wsparty gwałtownym gestem wskazującym kierunek natychmiastowego opuszczenia siedzenia (dwa przypadki), pies odebrał jako preludium nieuchronnej kaźni.
Nigdy nie widziałem tak przerażonej istoty. Aż mi głupio było i żal psiny.
W pierwszym przypadku, gdy on postanowił ?wypróbować? kanapę w domu, ja wykorzystałem okazję do stanowczego przekazania mu swojego stanowiska, aby nigdy nie wracać do sporu w tej kwestii. ?Spieprzaj dziadu? by wystarczyło. Gest już był niepotrzebny, bo wywołał opisywaną wyżej reakcję.
W drugim przypadku: GP wskoczył na siedzenie w samochodzie usiłując zlokalizować ukochany obiekt, który wysiadł nie dopełniwszy należycie ceremonii pożegnania z pieskiem. Obiekt psich westchnień wysiadł, by pomóc w zaparkowaniu w ciasnym miejscu, które w momencie cofania psisko zasłoniło, naruszając dodatkowo zakazany obszar kanapy. Wobec takich wykroczeń, ponaglany klaksonem jakiegoś niedorozwoja, gwałtownie zareagowałem, wskazując GP pożądane miejsce pobytu.
Na palec, który zatoczywszy łuk wskazał podłogę, pies znowu zareagował, jak na świst nahaja.
Innych przypadków konieczności dyscyplinowania nie odnotowałem. GP właściwie nie wymaga żadnych korekt wychowawczych.
Ciągnięcie, gwałtowne zmiany kierunku i przyspieszenia powodujące w przeszłości wydłużanie kończyn po drugiej stronie smyczy, lub utratę podeszwy w tanich butach, to już przeszłość. (Tylko one jeszcze o tym nie wiedzą :)
Komenda ?nie wolno? wystarcza, aby natychmiast rezygnował z podjętej inicjatywy.
Chodzi w szelkach (z uwagi na teraźniejszą chorobę) i wcale nie jest bardziej uciążliwy niż w kolczatce.
Sygnalizuje agresywny stosunek do obiektów wyłanianych z tłumu według tajemnych jeszcze dla mnie psich kryteriów, ale robi to z wyprzedzeniem umożliwiającym przekaz braku akceptacji, co honoruje bez zastrzeżeń, jednocześnie nie pozostawiając potencjalnego rozwoju wypadków własnemu losowi. Pozostaje czujny, nie kontynuując żadnych gwałtownych działań na własną łapę.
W ciągu dnia, jezdnię przekracza wyłącznie po pasach, zatrzymując się na właściwym krawężniku w oczekiwaniu na komendę ? ?idziemy? lub ?stój? lub wyczuwa po prostu sytuację i reaguje poprawnie, tak jak smycz zezwala.
Nawet mi się zdaje, że prawidłowo reaguje na sygnalizację świetlną.
Natomiast wieczorem lub w nocy, gdy ruch zamiera, oczekuje zezwolenia na nieprzepisowe zachcianki w tym zakresie.
Stale myli ruch lewostronny z prawostronnym, co dla mnie to nie uciążliwe z uwagi na fakty, że nie salutuję i na ogół utrzymuję poprawne relacje z otoczeniem, co w stopniu wystarczającym zwalnia mnie z ortodoksyjnie pojętej gotowości do użycia broni.
?Nasze? służby dość rygorystycznie postrzegają pomysł nakazujący prowadzenie psa na smyczy. Używany kołowrotek z 8 metrową taśmą, w mojej ocenie nie ogranicza psu swobody ruchu a pozwala na zapewnienie mu bezpieczeństwa i kierowanie dochodu na inne cele niż nieprzemyślane zasilanie budżetu miasta. Więc nie ma sporu.
Problemem pozostaje druga część owego pomysłu wyrażona słowami: ??i w kagańcu.? ? sprowadzająca wszystkie psiaki do jednego wora z nadrukiem ?Krwiożercze bestie? ? stanowiąc jakże typową dla naszej twórczości ustawodawczej nieprzemyślaną regulację.
Po co kaganiec psu, który radośnie, ozorem wita nawet listonosza?
Albo, jak skutecznie, bez trwałych zmian konstrukcyjnych obiektu i bezboleśnie dla niego zamontować kaganiec, by spełniał zakładaną funkcję na wściekłym pekińczyku?
Te pytania w wystarczającym stopniu podważają zasadność uogólnienia przedmiotowego przepisu i stawiają przepis w szeregu trudnych do wyegzekwowania regulacji prawnych, jak podatek od posiadania psa, którego katowiccy bezRadni rozsądnie się wyrzekli, uchylając uchwałę wcześniejszych, pazernych uszczęśliwiaczy elektoratu.
Postanowiliśmy również nie tonować objawów radości, jakie GP prezentuje. Dla nas bynajmniej nie są uciążliwe a inni niech swojego psa układają, jak im sumienia starcza.
Chcą smutasa, w parterze, niech mają.
Ale dla niczyjego samopoczucia nie ograniczę sobie frajdy, gdy 50kg, na każdym kroku okazuje mi, że mnie kocha za friko i na fest.
Inni na oczywistą, chwilową iluzję (o tych parametrach :) wydają ciężką kasę i to za 1 sesję? Na którą muszą jeszcze mieć żelazne alibi dla rozjuszonej wagi ciężkiej, która pewnie, też kiedyś? ? 50kg, nim zawartość określenia ?przemijanie? okazała się nie do pokonania.
? ech?
Pies to Pies!
Pozdrawiam serdecznie, dziękując nieustająco wszystkim, co palce i łapy ?maczali? w spełnieniu naszego marzenia.
T.F.