MANIFEST TUPTUSIA
Pamiętam jeszcze lata szczenięce,
Lat temu to było trochę mniej niż więcej.
Myślałem wtedy, że będę Dobermanem,
Lecz jakieś takie łapy zbyt krótkie miałem.
Bo, proszę Pana, cóż to za dziwne zjawisko:
Doberman jak żaba? Toż to zwykłe pośmiewisko.
Pomyślałem więc wtedy, że Polskim Gończym zostanę,
Wie Pan - będę gnał przez las, uszy rozwiane...
Tylko że, proszę Pana, te uszy nie urosły mi wcale,
No i tak właśnie Polskim Gończym raczej nie zostałem.
No nic to - martwić się przecież długo nie będę,
Pinczerem zostanę - i kompleksów się pozbędę.
Gabaryt już bardziej pasować się zdawał,
Ale jakoś od wzorca raczył mi ogon, proszę Pana odstawać.
Oj długo myślałem, kim Matka Natura stworzyć mnie myślała
Aż eureka! Na pewno jamnika w zamyśle miała!
Choć wzrostu nawet właściwego byłem,
To jamnikiem to mogłem być, proszę Pana - ale tyłem...
I w ten o to sposób nic z tego nie wyszło,
Zwyczajnym Tuptusiem zostać mi przyszło.
Gdybym miał chociaż tatuaż mały,
albo tatę owczarka w rodowód wpisany,
kundlem jestem zwyczajnym, podobnym do wielu,
A to już nie wystarczy, by w życiu dojść do jakiegoś celu.
Nie dla takiego kundla dom, serce i życia rarytasy.
Świat, proszę Pana, na psy zszedł ostatnimi czasy.
Bo teraz to pies nie musi być mądry,
Z psem, proszę Pana, to trzeba wyglądać...
podpisano - Tuptuś, pies niechciany.