Winogrona pomału zaczynają przybierać odpowiednią barwę i smak. Dokładnie jak rok temu...
Barry stawał na tylnych łapach, opierał lewą przednią łapę o żerdkę, gdy prawa zwisała w powietrzu i zaczynał podgryzać kiście.
Na moje ostre: "Ja ci dam! Zostaw te winogrona!" spoglądał tylko filuternie, w jego oczach tańczyły iskierki
...i dalej robił swoje.
Udając głuchego odczekiwał do momentu aż ruszałam na niego
(z udawanym oburzeniem bo przecież w środku dusiłam się ze śmiechu) i dopiero wówczas rzucał się do ucieczki.
Po kilku krokach rezygnowałam z gonitwy, wracałam do swoich zajęć, a
Barry do owoców.
I tak w kółko...
Wielki był z niego dzieciak...
Wtedy myślałam, że mam czas...
Zdążę jeszcze zrobić i podzielić się z Wami zdjęciem, które odda nastrój tych chwil.
Barry [ * ]