Dobry wieczór,
No i zbadaliśmy w końcu Apaczowi serce i to nie tak po prostu u zwykłego weterynarza, ale doczekaliśmy się na kolejkę u prawdziwego psiego kardiologa- dra Niziołka. Ten zaś bardzo długo badał psisko, oglądał dawne wyniki, kręcił głową i stwierdził, że…. Z sercem Apacza wszystko OK. Rzekoma niedomykalność zastawek jest w normie (tylko jedna zastawka jest odrobinę nieprawidłowa, ale na pewno nie na tyle, by wprowadzać jakiekolwiek leki). A lekarka prowadząca Apacza już chciała dać mu leki na serce, uprzedzając, że mogą mu one zniszczyć wątrobę (całkowicie teraz zdrową, jak wynika z badań krwi, które właśnie robiliśmy). A jednak nie wszystko w zdrowiu Apacza budzi optymizm. Ma on niepokojący kaszel. I to raczej nie jest przeziębienie, bo był badany dokładnie. Kaszle jednak od jakiegoś czasu i ma kłopot ze szczekaniem. Najwyraźniej coś dzieje się w jego gardle. Przyczyną może być guz na szyi, który powstał z powiększonego węzła chłonnego, o którym pisałam. Weterynarze (i kardiolog i ta pani, która go prowadzi) proponowali biopsję, by przekonać się, co to za guz i czy nie złośliwy. Jeśli to drugie, w grę wchodzi chemia, która ponoć niewiele daje i czasem może przyspieszyć pogorszenie stanu psa, bo jeśli to coś poważnego, to i tak nie da się pomóc. Skoro zatem nie ma sposobu skutecznego leczenia, to nie rozumiem po co męczyć zwierzę narkozą i nakłuwaniem guza. Jeśli miałabym to robić po to tylko, żeby zaspokoić ciekawość, to nie widzę sensu w usypianiu Apacza i sprawianiu mu niepotrzebnego bólu. Nie zgodziłam się zatem na biopsję. Przy okazji badania lekarka zauważyła też niewielką przepuklinę w okolicy, w której Apacz miał zabieg kastracji. Na razie mamy ją obserwować, jeśliby się znacząco powiększała, ponoć trzeba byłoby zrobić operację. Wynika z tych wszystkich diagnoz, że właściwie należałoby wciąż męczyć Apacza u weterynarza, a przecież mimo tych wszystkich stwierdzonych dolegliwości Apacz jest całkiem wesołym i komunikatywnym psem. I apetyt ma nieustannie wilczy. Czy z takim apetytem pies może być poważnie chory?
Dziś mija 7 miesięcy jak jest z nami. Przywiązaliśmy się do siebie ogromnie. Apacz daje łapę, przybija piątkę, waruje, turla się, a czasem robi wszystko naraz, żeby tylko dostać jakiś smakołyk. Prawda, w jego ślepiach wciąż jest jakaś nuta smutku, ale może taki już wyraz pyska mają entlebuchery? Szkoda, że nie umiem wstawiać filmików, ciekawie byłoby pokazać Apacza w akcji. Tymczasem pozdrawiamy wszystkich i do usłyszenia!