witajcie,
Niestety z różnych względów blog jakiś czas temu zlikwidowałem. Powieść jest skończona, trwają poszukiwania wydawcy (co nie jest proste. Help! Z chęcią procent ze sprzedaży przekażę dla naszej Fundacji).
Poniżej prolog do "nowego dziecka" zatytułowanego "Opowieści z głębi duszy"
PS. Jeżeli ktoś z Was ma zapędy korektorskie, to będę wdzięczny za pomoc!
-----
PROLOG
Zanim cokolwiek opowiem, muszę wyznać państwu, że tu wcale nie jest tak źle jak wyobrażałem sobie wcześniej. Mogę wędrować między wami i obserwować zupełnie niezauważalny wasze szczęścia, troski, a czasem również dramaty.
Ale spokojnie moi drodzy. Nie wstydźcie się, nie obawiajcie. Całkowicie pozbawiony już jestem przypisanych ludziom uczuć. Nie czuję zażenowania, gdy widzę
jak na przyklad dłubiecie w nosie, upijacie się do nieprzytomności lub robicie rzeczy, które zazwyczaj jako jeden z was robiłem w domowym czy też innym zaciszu.
Nie czuję niczego więcej, poza głębokim zrozumieniem waszych słabości, sposobu
i motywów postępowania czy kłopotów z ograniczeniami, które moi kochani narzucacie sobie sami. My tutaj widzimy to całkiem wyraźnie. Czasem próbujemy was ostrzec przed czymś lub przed kimś. Coś wam podpowiedzieć, popchnąć do działania lub (gdy trzeba) od niego powstrzymać. Krzyczymy wtedy najgłośniej jak potrafimy, niestety często te nasze okrzyki ignorujecie. Bywa jednak, że udaje nam się wzbudzić jakąś zbawczą myśl w waszych głowach, które zajęte codzienną gonitwą, pogonią
za światem, zupełnie czasem gubią się w natłoku spraw i informacji.
Tak kochani. Bywamy waszymi myślami. Kołaczemy się w waszych głowach próbując wytłumaczyć co i jak, dlaczego tak i tak. Raz sie nam udaje, częściej nie.
Działacie często gwałtownie, nie myśląc o konsekwencjach. Oczyszczacie wtedy sumienie, mówiąc, że taki a taki wybór podyktowało wam serce. Później wyjaśnię wam, że serce nie zostało pomyślane do dokonywania wyborów i wierzę, że choć kilkoro z was zrozumie
i przyswoi tą prawdę. Tak proszę państwa – chyba macie rację. Prawdopodobnie, my nie pamiętamy już jak to jest być jednym z was. I choć wiele razy byłem „cielesnym” (my tutaj nazywamy was cielistymi), nigdy nie osiągnąłem pełni szczęścia, co muszę przyznać, niektórym z was się czasem naprawdę zdarza – choć tylko na chwilę.
Powtórzę więc. Nie pamiętam nic a nic, ale w każdej chwili mogę obejrzeć wszystkie moje wcielenia tak, jak wy ogladacie filmy w telewizji. Czarodziejskim pudle, które ktoś kiedyś wymyślił dla zguby waszego swiata. Nie zrobił tego jednak świadomie - wiem bo rozmawiałem z nim. Był tutaj. Chwilowo jednak znowu wysłali go na wcielenie, powinien wrócić za kilka tygodni.
Jeśli macie jakieś pytania moi państwo, to proszę bardzo, możecie
je sobie pomyśleć. Tylko wyraźnie i jak nagłośniej, żebym je usłyszał. Zresztą,
nie przechwalając się, mogę zapytać kogo chcecie, o co chcecie. Proszę tylko
o niezałatwianie w ten sposób spraw prywatnych lub materialnych. Tu na ten przykład: proszę nie pytać za moim pośrednictwem wujka Józka, pod którym drzewem zakopał słoje z amerykańską walutą. Będzie chciał, sam was kiedyś niby przypadkiem tam skieruje.
Powiem wam kochani, że widzę teraz wyraźnie, jak i za poprzednim razem (ściślej mówiąc przed poprzednim wcieleniem), na czym polega słabość człowieka.
Jeśli moja energia, zwana przez was duszą, zregeneruje sie lepiej niż poprzednio
i ponownie otrzymam cielesną powłokę - obiecuję coś z tym zrobię.
Na razie jednak pozwólcie, ze opowiem wam historię kilku z was. Historię ludzi,
w których ciałach żyłem jako dusza.
Aby jednak nie zanudzać was przykładowo średniowiecznymi historyjkami, bądź nie straszyć wojennymi obrazami, ograniczę się jedynie do ostatnich dwóch cielesnych powłok. Jak się już domyślacie moi drodzy, było tego znacznie więcej. Nie będę teraz tłumaczyć, każde z was się o tym prędzej czy później przekona.
Tak więc moi państwo, ostatnie dwie powłoki były wyjątkowe. Następowały po sobie. Jedna po drugiej, niemal bez zwyczajowej przerwy na ładowanie mojej energii.
A było to kochani coś zupełnie niezwyczajnego, dziwnego po prostu.
Zwykle odwiedzałem cielesny świat średnio co trzydzieści, czterdzieści ziemskich lat (tutaj czas płynie dużo wolniej, dlatego ziemskie lata mijają nam jak tygodnie).
Ostatnie dwa wcielenia dzielił zaledwie moment. Ledwo umknąłem ze swoją energią ku gwiazdom, już gnałem z powrotem ku ziemi. I żeby było dziwniej...
Albo nie kochani, może o tym pózniej. Najpierw posłuchajcie co wydarzyło sie późną zima 1971 roku...