Dziękujemy bardzo Wszystkim za trzymanie kciuków, bo bardzo się przydały
Boryniu źle zniósł narkozę
na szczęście już wszystko jest w porządku
Pierwszy dzień powoli dochodziliśmy do siebie. Sam zabieg i to co mu "zrobiliśmy", jakby zachwiało jego zaufanie - nie chciał dać się dotknąć, odskakiwał, patrzył pytając "O co chodzi ? Dlaczego mi to założylicie?" Uspakajało go przytulenie, wtulenie się w człowieka. I to jest w nim rozbrajające...
Co mnie bardzo zaskoczyło? Po tym małym, jednodniowym "kryzysie" jest jeszcze lepiej!
Wszystko patrzy, kontroluje "co ty mi znowu robisz ?"
Nad wszystkim musi mieć pieczę, a co lepsze, po każdym zezwoleniu z jego strony oczekuje nagrody i mizianek
Nie da się zbajerować... bo jak nie, to z 'lampy' po łydkach
Widzi smycz - jest radość, otwieram samochód - pierwszy wskakuje - radość, chcę dotknąć łap - sam mi je podaje...
Patrzy tymi swoimi, teraz już, ufnymi ślipiami, które mówią "Tylko mnie kochaj!"
To już czas...
To jest ten czas... by poszedł do swojej i tylko swojej rodziny
Zdejmiemy szwy koło oczka i Boryniu będzie gotowy do drogi....
Aaaaa żeby nie było za kolorowo....
Jedyny mały minusik całego zabiegu... schudliśmy znowu troszkę, a chłopakowi się odwidziało i nie chce jeść suchej karmy...
dlatego też, rozmaczamy ją i dosmaczamy. A to rosołku troszkę, a to kiełbaski, czy szyneczki dodamy
Na dowód obecnego stanu "budyniowy uśmiech"
Guz na grzbiecie wycięty, bardzo ładnie się goi
Tu tez widać jaka chudzinka, ze mnie jest...
I opuchlizna z oczka już schodzi
A na koniec, nochal umorusany po jedzeniu - Pan Ciekawski
Pozdrawiamy