... tak dobrze nam się gawędziło, grupki mieszały się między sobą
i nikt nie miał głowy do robienia fotek ...
To prawda, spacer był bardzo udany. Słońce towarzyszyło nam przez cały czas.
Większość obecnych miała mnóstwo spraw do omówienia,
ale znaleźli się i tacy, dla których absorbującym zajęciem było (
pozwólcie, że tak to nazwę ) sprowadzanie naszych psów na manowce.
Medusia i
Benuś rozkoszowały się smakiem...
Moglibyśmy wędrować tak bez końca ale czas płynął nieubłaganie i należało wracać bo zbliżała się pora kolacji.
Kolacja! A po niej rozmów ciąg dalszy do późnej nocy...
Gdyby nie zdecydowane: czas spać! być może dopiero pianie koguta zakończyłoby te owocne dyskusje.
Rano okazało się, że i deszczyk nie zapomniał o nas-
najwytrwalsi desperados udali się na długi spacer z psami.
Męska część towarzystwa pojechała sprawdzić warunki jazdy na Pustyni Siedleckiej.
Gdy wrócili krajobraz za oknem wyglądał tak.
Jak widać naszym dzieciakom nie popsuło to humoru.
Przypominam! To 3 maja 2011 roku!