Znaleziony w parku miejskim. Wycieńczony, znużony beznadziejną walką o okruch litości...
Nie podniósł nawet głowy gdy tamtego dnia przysłonił go ludzki cień...
Młody... i pogodzony z losem. Niewiarygodne, prawda ?
Zabrała go z parku starsza pani, która ma już trzy przygarnięte biedy. Pies nie może zbyt długo zostać u niej.
Pani jeszcze w kwietniu wybiera się do szpitala.
Psiak jest niewielki o miłym usposobieniu. Czuły i delikatny w kontaktach z ludźmi. Posłuszny do bólu.
Bezwzglednie ustępuje pola innym psom.
Nie goni kotów, to one próbują na swój sposób "zrobić z nim porządek".
Zachowuje czystość, grzecznie w ciszy czeka na zaproszenie do spaceru.
Muszę Wam powiedzieć, że ja nie spotkałam jeszcze męskiego odpowiednika
Camarowej Niepieski,
który z marszu, z wdziękiem potrafiłby rozkruszyć serce w drobny mak...