A jakieś malutkie zdjątko?
Nie mam, to był straszny dzień.
Pojechałam do Pingwina bez telefonu.
W drodze powrotnej pozwoliłam miłemu panu na stacji benzynowej zatankować moje autko.
Zaglądając przy kasie do portfela spostrzegłam, że nie mam przy sobie ani grosza! O zgrozo!
Trochę dyskusji i skończyło się na pozostawieniu dokumentów w zastaw.
I wtedy przypomniałam sobie, że przecież mam tu naszego byłego podopiecznego i jego rodzinę.
Krzysztof wyratował mnie z opresji płacąc rachunek i odbierając dokument.
W domu zebrałam burę za lekkomyślność.
Teraz wiem: Nigdy nie powierzamy dokumentów obcym!