Wiecie co? Nie mogę jakoś dojść do siebie po tej informacji. Przeglądam fotki Barrego, patrzę na temat wątku: Barry - jaki koniec historii? i .... brak mi słów. Na usta ciśnie się tylko pytanie, jak to bywa w takich nagłych przypadkach - co się stało? Co się właściwie zadziało, że taki jest koniec historii Barrego?
Zdaję sobie sprawę, że trudno przewidzieć jak stworzenie zniesie narkozę, ale ... może jest to swoista lekcja na przyszłosć, aby kastracja nie odbywała się tak szybko? Może trzeba dać psom po przejściach ze zwichrowaną psychiką i w sumie wątłym zdrowiem więcej czasu na dojscie do siebie? No chyba, że nie można zwlekać z zabiegiem z poważnych względów... no nie wiem... trudno mi jest się z tym faktem pogodzić i już
Proszę, nie odbierzcie mnie źle, nie chodzi mi o wyszukiwanie błędów, szukanie winnych. Jestem naprawdę daleka od tego. Wszyscy biorący pod opiekę psa czy to z hodowli czy pseudo, czy jakąś bidę po przejsciach bierze na siebie ogromną odpowiedzialność. Nikt z nas nie jest alfą i omegą i nie jest w stanie przewidzieć tego co się może niespodziewanie wydarzyć. Warto jednak, tak mi się przynajmniej wydaje, przeanalizować daną sytuację, aby czegoś się nauczyć i wyciągnąć wnioski. Może dałoby się w przyszłości uniknąc takich sytuacji kiedy pies wychodzi już prawie na prostą, a tu bach! Wydawałoby się prozaiczny zabieg, jakich wykonuje się tysiące i to z powodzeniem, a jednak ...
A może tak było mu pisane - byc tym jednym na kilka tysięcy i żadne odwleczenie w czasie by nie pomogło. Może tak miało być
Jeszcze raz przepraszam za ten post, ale naprawdę trudno jest mi to pojąć i pogodzić się z tym faktem. Nie potrafię tego ogarnąć. Pewnie dlatego, że nie mam w tej kwestii doświadczenia.
Łączę się w bólu z Opiekunami Barrego, szczególnie tymi małymi Opiekunami. Dorosłym trudno jest się pogodzić z zaistniałą sytuacją, a co mówić dzieciom