Zuma wczoraj znów miała mnóstwo przygód. Zabraliśmy Małą na wycieczkę, była ze mną w pracy. Wszyscy się nią zachwycali i chcieli pogłaskać. Dostała zaproszenie towarzyszenia podczas wykładu, ale stwierdziła, że socjologia to nie jej ulubiona dziedzina i schowała się pod moim biurkiem. Zdecydowanie wolała odpoczywać na podłodze, gdyż wcześniejsza przejażdżka windą wprawdzie tylko na 2 piętro, ale zawsze trochę ją zestresowała.
Dzielnie spacerowała po Floriańskiej, Rynku Głównym, Grodzkiej, a na koniec odwiedziła Collegium Novum i szczęśliwa wróciła do domu. Zjadła swoją porcję obiadową i zasnęła na swoim legowisku.
Początkowo bała się ludzi, potem już zaczepiała przechodniów. Podróżowanie windą jeszcze ją paraliżuje, bardziej wysiadanie niż wsiadanie. Głośne dźwięki przy remontach na ulicy również sprawiają, że szuka schronienia i bezpieczeństwa. Najchętniej zaszyłaby się wówczas w jakiejś dziurze, by nikt i nic od niej nie chciał. Podróżowanie samochodem nie jest problemem. Chętnie wsiada i wraz z Margo pierwsze zajmują miejsca.
W niedzielę kolejna porcja wrażeń, jedziemy na chwilę w Beskidy. Będziemy dozować wrażenia małymi porcjami, by jej za bardzo nie wystraszyć.