Bonitka to chodzące szczęście. Nawet nie wiem co pisać, bo jest tego tyle.
Biega po domu od człowieka do człowieka i domaga się pieszczot, wlepia oczka i już wszyscy miękną. Mizianie jest dobre nawet o 2 w nocy (tak wiem niepedagogicznie). Słuch ma co prawda wybiórczy, ale jest bardzo grzeczna. Broi jak ktoś patrzy i sprawdza czy działa. Jak się ją skarci to spuszcza głowę i robi taką minę, że serce boli.
Początkowo miała problemy ze schodami, zwłaszcza wieczorem (koło 22), a teraz już jest super.
Na spacerze jest grzeczna do momentu, gdy inne psy nie ruszą do niej. Ale przecież to już jej ziemia to co oni mogą. Niestety jest śmieciarką i zbiera z trawnika, na szczęście daje wyjmować sobie z paszczy albo wypluwa. Problemem (choć na szczęście coraz mniejszym) są krawężniki, spada z nich i się potyka. Ona sobie z tego nic nie robi, tylko mnie wstrząsa.
Wszyscy na spacerze już wiedzą co to za potworek i podchodzą się witać z tym "biednym" pieskiem, a jej w to graj. A jak ma dosyć to warczy i podchodzi do nas.
Bardzo podoba jej się balkon, bo uwielbia oglądać ptaszki, tylko one tego nie lubią. Ciekawe czemu. Odszczekuje psom, ale sąsiedzi na klatce czy pukanie do drzwi jest dopuszczalne.
Ma do zabawy misia, teraz już dwa i przynosi je swoim człowiekom do zabawy. Czasem szczeka na piłki i misie, bo nie chcą się bawić z nią (bezczelne).
W nocy śpi na swoim posłaniu, chyba że trzeba się poprzytulać. A że uważa się za malutką to jeńców nie bierze.
W ogóle jest całą piękna i mądra i kochana i charakterna.
A tym ludziom, którzy jej nie chcieli składam podziękowania. Wasz pech nasze szczęście.