Kilka dni temu, i kolejny raz dziś w nocy, Mila miała taki dziwny napad odruchów wymiotnych.
Była tym chyba wystraszona, bardzo niespokojna, chciała na dwór, tam chciała pożerać wszystko co znalazła, zwłaszcza zielone.
Parę dni temu pomyślałam że coś pożarła i dałam jej troszkę wody utlenionej, po paru minutach zwróciła część zjedzonego przed kilkoma godzinami śniadania.
Dziś w nocy nie dawałam już wody, tylko usiłowałam jej masować brzuszek, czytając jednocześnie z grozą w oku wątek o skręcie żołądka, ale nie była wcale rozdęta, nie śliniła się, tylko słychać było jak jej w brzuszku burczy.
Trwało to może z godzinę, w końcu puściła ze dwa trzy pachnące bączki i koniec.
A dziś córka melduje mi przez telefon że znowu troszkę ją pomęczyło...
Zmieniliłam jej ostatnio karmę, żeby miała jakąś odmianę, teraz dostaje fitmin dla wrażliwych żołądków. Pomyślałabym że to może przez karmę, ale jakieś pół roku temu miała też taki napad, wtedy byliśmy pewni że zeżarła kolejną skarpetkę albo co innego, bo ma zwyczaj połykania wsystkeigo co jej stanie na drodze, i szybko pojechaliśmy do weta, który ją obejrzał, obmacał, zrobił rtg i nic nie stwierdził, poza gazami w brzuszku. Od tamtej pory aż do ostatnich dni nie powtórzyło się.
Czytam w necie i już widzę że to może być wszystko, od zwykłych gazów po problemy nerkowe i sercowe. Żeby człowiek jeszcze miał 100% zaufanego weta, ale czy w ogóle są tacy?
Dlatego chciałam Was zapytać czy spotkaliście się z podobnymi objawami i w jakim kierunku tutaj myśleć.
Czytałam coś o espumisanie na gazy, mogę ją wziąć na dietę, bo troszku mi się ostatnio utuczyła, i poobserwować, ale nie chcę czegoś przegapić...