Pies - jak człowiek, czasem też potrzebuje czasu i pomocy by wyrosnąć na "człowieka"
Chester przyjechał do naszego domu jako "coś" czego poprzedni właściciele chcieli się pozbyć, licząc, że zginie pod kołami przejeżdżających samochodów. Nie zginął. Aż tak głupi nie był.
Ale puściutko było w tej łepetynce, myśli tylko tyle by przetrwać.
Jeść. Pić. Gryźć. By przeżyć.
Początki były bardzo trudne. Jednym stworzeniem którego nigdy nie chciał gryźć był człowiek; psy, koty, ptaki, wiewiórki, myszy, jeże... nic nie mogło czuć się bezpieczne.
W domu pies próbował zwiedzać stoły, blaty, fotele... Na szczęście nie zostawił nigdy w domu niespodzianki
Na koniec pojawiły się też problemy z mocno czerwonym nosem i spojówkami.
Potem musiało być już tylko lepiej.
Ogniste zaczerwienienia uległy zmianie diety i ochronie przed słońcem. Teraz nosek jest lekko różowy.
Z kotami nici porozumienia nie znajdzie prawdopodobnie nigdy, ale inne psy na spacerach są akceptowalne, choć potrzebuje chwili na oswojenie się z nowym znajomym. (Nawet Max i Oli okazali się dobrymi towarzyszami spaceru.)
Do obcych pozostaje nieufny, a gdy obca osoba wejdzie bez naszej zgody/wiedzy na nasz teren potrafi całkiem porządnie nastraszyć
W stosunku do domowników, jest wesoły, skory do zabaw, czasem nieco zadziorny i pozwalający zrobić ze sobą wszystko.
Z psami, poza posesją, jest dobrze. Do póki pies idzie ulicą, Chester albo jest zainteresowany, albo nie, ale wyraża to tylko spojrzeniem.
Psy ujadające za płotem zdecydowanie są mniej przyjazne i tutaj Pan Hrabia pokazuje różki.
Panowie, Panie i Dzieci na rowerach, skuterach, hulajnogach, rolkach i innych sprzętach sportowych są traktowani jak powietrze, nie przepada jednak za biegaczami. Chyba, ze to my biegniemy
No Heeeej!
Coś tam jest!
A nie, to tylko Majka
Choć nie wolno, to poopalać się każdy lubi