Już kilka dni temu
Gobiś z własnej woli, przez chwilę
zajął legowisko
Medy.
A gdy kierowniczka, po powrocie z dworu, spojrzała na niego wymownie miał minę cierpiętnika i wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że nie on jest winny tej sytuacji.
Ach ci faceci!
Za to dziś mamy wyraźny przełom - spał z drugiej strony naszego lóżka.
Szefowa rankiem przywitała młodego wylenie.
Było mnóstwo ukłonów
Gobisia i tylko jeden ze strony
Medy, ale był !!!
Rozdziawianie paszcz trwało długo i w końcu doszło do tego, że wymienili pocałunki!
Po czym pozwoliła zołza młodemu przywitać się ze mną, a nawet delikatnie położyć łapę na kołdrze.
Trącał mnie nią przez chwilę i robił to niezwykle delikatnie.
Meda obserwowała wszystko uważnie - oczywiście zachowałam się jak bryła zimnego lodu.
I powitanie nie zakończyło się bęckiem.
Za to gdy wstawał
Nemo młody zachęcony poprzednią sytuacją nakręcił się nieznacznie
a skutek był taki, że z prędkością błyskawicy musiał zniknąć w pokoju dzieciaków - zakamuflował się tam pod stołem i rozsądnie czekał pomocy.