U Maszki huśtawka. Raz dobrze, raz trochę mniej.
Uszy wydawało się, że już wyleczone a od czwartku znowu leje się z nich śmierdzące paskudztwo. Walczymy dalej.
Za to troszkę przytyła I nie straszy wystającymi żebrami, jest już po czym pogłaskać
Sierść zrobiła się ładniutka, zmiany na pyszczku prawie całkowicie znikły, niestety na ogonku nadal łyso.
Odebrałam komplet wyników. Potwierdziły problem z nerkami, jednak wyniki nie są jednoznaczne.
Przy niskim poziomie kreatyniny I mocznika jest wysokie białko w moczu.
Mamy kolejny antybiotyk I czekamy na reakcję.
A poza tym? Biega, skacze I przytula się.
Dobrze reaguje na podpięcie smyczy I pięknie na niej chodzi.
W 100% przychodzi na zawołanie.
Nadal boi się obcych ludzi, choć nie wpada już w histerię.
Za to czesanie... koszmarna panika! Wpada w taki dygot, że drży każda cząstka ciała, ale popracujemy nad tym!
Dziwne, bo przy czyszczeniu bardzo bolących uszu nie ma takiej reakcji.